Książę udał się, więc do słynnej wróżki, która obiecała mu swą pomoc. Wypowiedziała zaklęcie i gęsty dym zasłonił miasto. Wtedy zniknęli wszyscy rycerze księcia, za to nad całym Krakowem zaczęły fruwać całe stada gołębi.
Obsiadły wieże Kościoła Mariackiego i wydziobywały drobne kamyczki ze ścian kościoła. Te spadając na ziemię, zamieniały się w złote monety. Było ich tak dużo, że zbierano je w kosze. Książę miał pieniądze, ale nie miał wojska.
Wówczas, wróżka obiecała, że przywróci rycerzom normalną postać, ale pod jednym warunkiem. Henryk IV miał się udać do Rzymu i spotkać się z Papieżem. Książę wyruszył, jednak szybko zapomniał o swoich rycerzach i spędził resztę swoich dni na zabawach i ucztach.
I tak do dziś zaklęci w gołębie rycerze, czekają w Krakowie na swojego księcia, który już nigdy nie wróci. Mówicie, że to tylko bajka? Może i tak. Tylko, dlaczego, dawni rycerze wkładali w swoje hełmy ptasie pióra?