Na zapleczu instytucji, książki i rękopisy są nie tyle czytane, co analizowane. Za pomocą fotografii wysokiej rozdzielczości i skanowania. Nieco innego niż na zwykłej kserokopiarce. W pracowni skanera urzęduje na co dzień Karol Karpiński.
Jeśli należycie do takich, którzy łatwo się zaczytują w dobrej książce, nie powinniście zaczynać lektury w Bibliotece Narodowej. Dlaczego? Po prostu bardzo łatwo tam się zgubić. Przejście z jednego końca gmachu do drugiego może zająć nawet kilkanaście minut. Biedni pracownicy czytelni - pomyślicie. Pewnie pokonują dziennie kilometry przenosząc zamówione księgi. To nie do końca tak.
Choć od frontu Biblioteka Narodowa wygląda dość skromnie, to w samym sercu kompleksu mieści się magazynowiec, czyli wielki skład tomów, czasopism i rękopisów. Kontrolowane są w nim m.in. wilgotność powietrza, ciśnienie i temperatura. Technicy potrafią też wykryć grzyby, które mogą zaszkodzić zbiorom ułożonym w dziesiątkach rzędów regałów.
I - prosimy o ciszę! - bo teraz zajrzymy do czytelni, dokąd wiodą wszystkie kilometrowe taśmy transmisyjne z książkami.
A po modernizacji w środku ma zagościć nawet... sad. A tymczasem, jeżeli chcecie wypożyczyć książkę lub obejrzeć zabytkowe rękopisy, zajrzyjcie na stronę internetową biblioteki i do gigantycznej bazy danych POLONA.