Sielskie Ponidzie

RMF FM
Przesadziłbym, gdybym napisał, że to konkretna trasa do przejechania na rowerze. To raczej obszar do pokonania.

Wielka, mokra łąka, upstrzona kałużami, poprzecinana zalanymi szutrowymi drogami i usiana pięknymi, polskimi wierzbami. W sumie to taki wielki plac zabaw dla małych i dużych dzieci. Bo co dzieci lubią najbardziej na świecie?

Jeździć na rowerach po kałużach! A jak owo Ponidzie odnaleźć? Najprościej orientować się względem drogi krajowej nr 7 na odcinku Kraków - Kielce. W Jędrzejowie należy skręcić z niej na wschód. Więcej może powiedzą miasta Pińczów i Busko Zdrój. Jest tu i rzeka - Nida wije się wstążką krętą jak ogrodowy wąż po niezbyt głębokiej kotlinie.

I, co dla zwykłych turystów najważniejsze, tam jest zupełnie płasko. Nawet na mapie Ponidzia, która wpadła mi w ręce, pozaznaczane są stałe rozlewiska i starorzecza, czyli "serdelki" odcięte na zawsze od głównego nurtu rzeki.

Na naszej mapie znajdziecie trasę z Wiślicy do Pińczowa, którą miałem przyjemność przebyć osobiście. Jest to rodzaj niezwykle przyjemnej szajby. Blisko 30-to kilometrowa próba wodna. Kąpiel dla nóg, pranie dla butów i skarpet, myjnia dla rowerowych smarów i lakierów. Potrzeba tu odrobinę szaleństwa, dobrego humoru, pozytywnego nastawienia i ogólnej orientacji w terenie. Bo drogi i dróżki potrafią zniknąć nagle pod taflą wody, rozlewiska sięgają bliskiego horyzontu, a trawa może niepostrzeżenie zamienić się w roślinność typowo wodną. No i głębokość kałuż, która jest zagadką... Jeśli chcecie przeżyć prawdziwą przygodę, to będzie miejsce dla niej idealne. Tylko pamiętajcie o suchych butach na zmianę.

Jazda wygląda tak.

Z Wiślicy nad brzegiem Nidy w kierunku Jurkowa, a na wysokości tej prawobrzeżnej wioseczki ostro w prawo na Sielec. Do Kobylnik możecie skoczyć szosą, albo przeprawić się przez "górę" Stalicowa. Dalej, już nad samą rzeką, płyniemy po osie w wodzie na Zagość Starą. Nie wjeżdżajcie do wioski, nie ma po co. To tylko punkt orientacyjny. Zostawcie ją pół kilometra po prawej i dalej prujcie jak wodolot na Chroberz. Stąd sprawa już prosta - albo ryzykujecie zmoczenie spodni i pieniąc wodę na kilwaterze nawigujecie u brzegów głównego koryta, albo jak tankowiec, ortodromą skracacie sobie drogę jadąc na skos wprost do Krzyżanowic Dolnych. Tylko uważajcie na mielizny. Błoto moczy trochę wolniej, za to brudzi nieporównywalnie bardziej. Jako te wilki morskie możecie stąd jeszcze próbować nawigować w kierunku Pińczowa nad rzeką, ale w końcu nurt sam wysadzi Was na szosę. Ostatnie 7 km wykorzystajcie na wyczyszczenie rowerów z wodnych roślin uczepionych szprych, piast, korb, pedałów i przerzutek.

I jeszcze suplement w postaci gipsu. Dolina Nidy to przecież nasze zagłębie gipsowe. Szczęściem miejsca, w których rozmoczony do postaci lepkiej papy zalega drogi, zdarzają się rzadko. Ale się zdarzają - dlatego nie zapomnijcie o umyciu rowerów w jakimś bardziej dostępnym kawałku rzeki pod koniec wycieczki. Bo gips ma taką cudowną właściwość, że szybko zasycha. I kicha...

Tagi: Ponidzierowertrasapogoda

Reklama