fot. Aneta Łuczkowska / RMF FM

Szczecin: Siedziba straży pożarnej

RMF FM
woj. Zachodniopomorskie
31 października 2017
Mało która straż pożarna w Polsce może poszczycić się taką siedzibą. Komenda Wojewódzka w Szczecinie oraz Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza nr 5 zajmują architektoniczną perełkę. Strażacki kompleks mieści przy ul. Teofila Firlika.

Już sama nazwa ulicy, przy której urzędują strażacy, nasuwa skojarzenia. Jej patron, Teofil Firlik, był właśnie strażakiem. Zginął tragicznie tuż po wojnie, gdy w jego pędzący na akcję wóz strażacki uderzyła radziecka ciężarówka, prowadzona przez pijanego żołnierza. Sam ceglany budynek został od początku zaprojektowany tak, żeby mogli tu pracować strażacy. Powstał w 1903 roku.

Pierwotnie była to straż konna. Służbę pełniło 37 strażaków i 6 koni, które ciągnęły dwa wozy z sikawkami. Do tej pory w budynku można dostrzec ślady obecności zwierząt, choć konna straż w przedwojennym Szczecinie działała niespełna dekadę. W garażu, gdzie teraz stoją wozy zachowała się w doskonałym stanie dębowa podłoga. Użyto drewna właśnie ze względu na konie i ich kopyta. Mimo upływu ponad stu lat i zwiększenia nacisku na podłogę - współczesne wozy strażackie ważą nawet 30 ton - drewno wcale się nie wypaczyło. Przez lata było przez strażaków konserwowane olejem. W 1912 roku padł rozkaz, by gaszenie pożarów zmechanizować. Wprowadzono wtedy wozy spalinowe.

Budynek przetrwał wojnę w niezłym stanie. Pociski zniszczyły tylko część dachu, który po wojnie odbudowano. Początkowo obiekt zajmowali strażacy, potem budynek przekazano stoczni. Piętra zajmowała biblioteka i dom kultury. Na strychu próby miała orkiestra dęta stoczni. Mieściła się tu też zakładowa straż pożarna. Pamiątką po czasach stoczniowych jest okrętowy dzwon, który wisi przy wejściu do remizy.

W latach 90. budynek został przekazany Państwowej Straży Pożarnej. W roku 2000 przeszedł remont, wtedy zniknęły ostatecznie przedwojenne stajnie, zamontowano uchylne drzwi do garażu. Pierwotnie garaż zamykały drzwi łamane. Dobudowano też nową, biurową część. Odnowiono zdobienia elewacji.

W doskonałym stanie zachowały się też piwnice. Długie, bielone korytarze biegną po obwodzie budynku. Półkoliste, ceglane stropy bez szwanku wytrzymują wielotonowe obciążenia. Kiedyś były tu składowane m.in. maski gazowe.

Na parterze budynku jest wspomniany garaż. To tu strażacy trzymają cały swój sprzęt, m.in. łódź pontonową. Jest też dyżurka.

Na pierwsze piętro goście wstępu nie mają. To przestrzeń, w której strażacy czekają na wezwanie do akcji. Mają tutaj kuchnię - sami sobie przygotowują posiłki. Na każdej zmianie jeden ze strażaków pełni funkcję kucharza. Gotuje obiad dla siebie i kolegów. Strażacy zapewniają, że nie jest sam i starają się mu pomagać. Co jedzą strażacy? Można powiedzieć, że są to posiłki domowe i kaloryczne. "Lubimy dużo frytek, do tego kotlet. Nasze schabowe są naprawdę duże. Można powiedzieć, że wielkości talerza. Do tego surówka i jakiś sos. Zwykłe jedzenie" - mówi młodszy ogniomistrz Bartłomiej Grabias.

Obok kuchni jest "living room", jak głosi napis na drzwiach. Tu strażacy mają komputer z internetem i telewizor. Tu spędzają wieczory, oglądając filmy. Okazuje się, że najbardziej lubią... horrory. Na tym samym piętrze są też ich sypialnie. Jedna zmiana w pracy trwa 24 godziny. Gdy nie gaszą pożaru, mogą tutaj spokojnie drzemać. Sypialnie są 6-osobowe. Każdy ma swoje łóżko i szafkę.

Do ich dyspozycji jest też niewielka siłownia - wszak strażacy muszą dbać o formę. W wolnym czasie organizują sobie zajęcia sportowe. Lubią biegać lub grać w piłkę. Zawsze zabierają ze sobą ognioodporne mundury. Nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie wezwanie do wyjazdu.

Z części socjalnej do garażu najszybciej dostać się można po słynnej strażackiej rurze. To tzw. ześlizg. Wystarczy się mocno trzymać i po kilku sekundach ląduje się na dole. Na ześlizgu starsi stażem organizują chrzest bojowy nowoprzyjętym do służby. Nowicjusze muszą wspiąć się z parteru na 1. piętro. Proszę wierzyć: nie jest to proste. Na górze czeka niespodzianka, ale jaka - tego strażacy prosili nie zdradzać.

Obok budynku głównego znajduje się nietypowa wieża. Ona również pochodzi z początku XX stulecia. To tzw. wspinalnia. Wieża nie ma okien, ma za to wszędzie drabiny. Służy przede wszystkim do ćwiczeń. Trenują tutaj też druhowie, którzy biorą udział w zawodach pożarniczych. Druga funkcja wspinalni jest znacznie bardziej użytkowa - to idealne miejsce do suszenia węży gaśniczych. Po powrocie z gaszenia pożaru, strażacy wspinają się na szczyt wieży, zawieszają tam węże i czekają, aż wyschną w środku.

 

Reklama