30 minut drogi od centrum kurortu znajduje się dom zdrojowy „Borkowo”, który jak się okazuje był raczej domem publicznym. Rzecz miała miejsce w latach 1936-45. Luisenbad, bo taką wtedy nosił nazwę, był zamkniętym ośrodkiem pewnej owianej tajemnicą niemieckiej organizacji. Jej zadaniem było powiedzmy delikatnie - sprzyjanie czystym rasowo kontaktom kobiet i mężczyzn w celach prokreacyjnych. Czyli był to dom schadzek, w którym często dochodziło do poczęcia niebieskookich i jasnowłosych Germanów.
Drugi skandal wiążę się z Połczyńskim Gryfem. Ogromny obiekt sanatoryjny mógł pomieścić 300 kuracjuszy. Zanim jednak został otwarty pod koniec XIX wieku, okazało się, że jest zadłużony na milion marek. Nikt oczywiście nie chciał go kupić. Jak piszą w połczyńskich kronikach: zrozpaczony burmistrz chciał popełnić samobójstwo, ale na szczęście skończyło się na dymisji. W końcu znalazł się pewien restaurator, który kupił budynek za 7 tysięcy marek. Tyle, że zamiast sanatorium zorganizował tam… wyszynk.
Dziś w Połczyńskim Gryfie leczy się wyłącznie wodą i borowinami. Codziennie pod ośrodek podjeżdżają ciężarówki, które z pobliskiej kopalni w Bronowie przywożą 3 tony borowinowej papki. Borowiny nazywa się tu czarnym złotem. Pewnie słusznie bo nie wszystko złoto co się świeci. Tak jak nie każdy dom zdrojowy jest tylko sanatorium.