Medyka-Szegini

RMF FM
Tędy dziennie przekracza granicę jakieś 9, 10 tysięcy osób. W tym sporo na nogach - to jest największe w Unii piesze przejście graniczne. I chyba najdłuższe, bo ma jakieś 300 metrów długości! Z przemyskiego dworca jeżdżą to co chwila busy, więc nie ma problemu, żeby tu dotrzeć - "za piątaka" - i przejść granicę pieszo.

Paszport - nieodzowna rzecz. Zielona karta, jeśli jedziecie - też. I ważna rzecz: jeżeli jak ja pojedziecie na Ukrainę najlepszym autem świata, czyli służbowym, musicie mieć zgodę od szefa na piśmie, z pieczątką i najlepiej z poświadczeniem notariusza!

Czas, jaki spędzicie w kolejce na graniczy przybliży Wam tablica stojąca w Jarosławiu przy „czwórce”, która wyświetla czas oczekiwania na odprawę. Było napisane: „osobowe: jedna godzina”. Zawsze można też wpaść na strony Izby Celnej w Przemyślu i zobaczyć obraz z kamer nad przejściem.

A jak już dotrzecie nad granicę (to jakieś 14 kilometrów od przemyskiego rynku), baczcie, by stanąć w dobrej kolejce. Bo ja najpierw odstałem chwilę w ogonku dla ciężarówek, potem swoje spędziłem na pasie dla samochodów z towarami do oclenia...

I nie ma, jak mnie straszono, stojącej kolejki dla Polaków i drugiej, szybszej dla Ukraińców. Euro robimy razem i razem stoimy w kolejce.

Polscy pogranicznicy sprawdzają paszport i dowód, patrzą w bagażnik i każą jechać. Teraz ważne - na pierwszym, ukraińskim szlabanie dadzą Wam karteczkę. Nie zgubcie jej - na każdym etapie będą wam tam stawiać pieczątkę, a na ostatnim sprawdzą, czy macie komplet stempli.

Stemple da wam kontrola samochodu, kontrola celna i kontrola paszportowa.
Na szczęście nie trzeba już, jak jeszcze kilka lat temu, wypełniać wizy turystycznej.

Na Euro ma być jeszcze łatwiej - będzie specjalny tryb odprawy dla autobusów z kibicami, większa liczba pasów i cała kontrola w jednym miejscu.

Dla nas przejście graniczne jest w Medyce, dla Ukraińców - w Szegini. Przez stulecia osadka leżała sobie spokojnie w lasach, nie przeczuwając, że kiedyś stanie się wsią graniczną. Ale nie była to chyba taka zwyczajna osada. Tak oto pisze o Szegini kronikarz: „Za Medyki błoniami ku wsi Mostycze były lasy, w których trafiały się napady i rozboje, otóż powstało tam sioło Czychaniec, dziś Czechynie, Szechynie, którego nazwa napiętnowała ludność na przyszłość, oznaczało to że tam na miejscu czyhano na zgubę drugich...”

Kiedyś zbójcy, dziś koszmar granicznego przejścia, gdzie też czyha wiele niebezpieczeństw. Ale to za nami. Dzisiejsza Szeginia to coś zupełnie innego.
Kupicie tu hrywny - ukraińską walutę. Za złotówkę - 2,45 (inaczej - jednak hrywna to jakieś 40 groszy), co wychodzi drożej/taniej niż w Przemyślu czy po polskiej stronie. Benzyna tu po 11,50p-12,50 hrywien.

Stąd też, jeżeli przeszliście granicę pieszo, możecie wziąć tzw. Marszrutkę - busa, który zawiezie was aż do Lwowa. Rozkład jazdy jest - u kierowcy 
Ale spokojnie - jeżdżą często, długo czekać nie będziecie.

Reklama