Lesko: Pałac Kmitów

RMF FM
Ród Kmitów herbu Szreniawa wzniósł drewniany pałac w drugiej połowie XV wieku i tu przeniósł swą siedzibę z pobliskiego Sobienia. Za wozami z dobytkiem słudzy widzieć mieli złowrogi cień. To Czarna Dama czyli Anna, żona Jana Kmity, chciała upewnić się, że mąż dochowa wierności także po jej śmierci. Tak się nie stało więc pałac wkrótce po przeprowadzce spłonął. Zresztą pożary były tu częstym gościem, a co za tym idzie - zamek był wielokrotnie przebudowywany.

Jak każdy tak wiekowy pałac – ma swoje liczne legendy. Jedna z nich mówi o podziemnym przejściu do nieistniejącego już klasztoru Karmelitów Bosych w Zagórzu. Inna - o diablim złocie… W XIX wieku gdy właścicielem ruin zamkowych był Ksawery Krasicki odkryto wejście do lochu. Krasicki, spodziewając się skarbu nie dopuszczał w pobliże nikogo. A jako, że był otyłym szlachcicem cały dzień i noc poszerzano otwór, by mógł się przezeń przecisnąć. Gdy mu się to w końcu udało – w lochu odnalazł dwie beczki pełne monet – ale… ze skóry. Plotka poszła po okolicy, że to diabeł tak ukarał chciwość szlachcica zamieniając złoto w nic nie warte skórzane krążki. Bardziej prawdopodobnym jest jednak, że to pozostałość po dawnych próbach alchemicznych, gdy próbowano skórzane monety zamieniać w złote.

Niegdyś pałac był znacznie większy, bywały w nim znakomitości świata polityki i kultury. Położony na wysokiej skarpie nad doliną Sanu, strzegł szlaku handlowego prowadzącego na Węgry! Budowla miała charakter obronny – otaczały ją mury i głęboka fosa. Dziś w tym miejscu znajduje się kort, niewielki basen i park w stylu włoskim.

Aleksander Fredro przebywający tu – tak zachwycił się pałacem: "Spojrzałem za siebie i oczy moje spoczęły na zwaliskach zamku, na owe czarne świerki, te nieme świadki tylu wiosen, tylu zim... ten ogród leski był ulubiony memu Ojcu... brzeg Sanu był splotem obnażonych korzeni. Wisiały w powietrzu obnażone lipy; zdawało się, że lada wietrzyk, lada pchnięcie zwalić je potrafi..."

Reklama