Zamek w Niedzicy / Fot. Pixabay.com

Zamek w Niedzicy

RMF FM
Kiedyś, wraz z zamkiem w Czorsztynie, górował nad całą doliną Dunajca. Stojący na wysokiej skale (566 m n.p.m.) robił wielkie wrażenie. Odkąd dolinę zalano i powstało Jezioro Czorsztyńskie wrażenie robi nieco mniejsze, ale za to jakże piękne. To jeden z najbardziej magicznych i ciekawych zamków w Polsce, z którym związanych jest wiele legend, ale też historii, które brzmią jak legendy, choć wydarzyły się naprawdę.

Zamek, zwany od wieków „Dunajec”, stoi tu już od XIII wieku. Wybudowali go węgierscy możnowładcy w odpowiedzi na położony po drugiej stronie Dunajca (wtedy polskie stronie) gród warowny Wronin, z którego powstał zamek w Czorsztynie.

W polskich rękach był krótko i niezbyt szczęśliwie. W XVI przejął go ród Łaskich, ale zarówno Hieronim, jak i jego syn Olbracht znani byli z dość awanturniczego trybu życia i za ich trwających kilkadziesiąt lat rządów zamek 9 razy zdobywano siłą i stawiano w zastaw. Wreszcie przejął go ród Horvathów. W rękach Horvathów i potem Salamonów z krótkimi przerwami przetrwał do końca drugiej wojny światowej.

Ale dość historii, ciekawsze są legendy związane z zamkiem. Najsłynniejsza to ta o bardzo zakochanej, ale kłótliwej parze: Bogusławie i Brunchildzie. W czasie jednej z kuchni Bogusław pchnął swą żonę tak nieszczęśliwie, ze wypadła z okna wieży zamkowej wprost do głębokiej na 90 metrów, wykutej w skale studni. Zrozpaczony Bogusław chodził od tego czasu nad brzeg studni i wołał „przebacz mi Brunchildo”.  Wreszcie doczekał się odpowiedzi: „przebaczam ci Bogusławie Łysy”. Ucieszył się, ale też zdziwił, bo miał bujną czuprynę. Rano jednak obudził się bez jednego włosa na głowie. Legenda głosi, że czeka to każdego mężczyznę, który ma nieczyste sumienie, a zakrzyknie „przebacz mi Brunchildo” do zamkowej studni. To oczywiście tylko legenda, ale ja też krzyknąłem kilkanaście lat temu i… teraz trochę żałuję ;-)

Zamek Dunajec skrywa też wielka tajemnicę, a być może i wielki skarb. Pod koniec XVIII wieku schronił się tu Sebastian Berzeviczi z Uminą i jej synem Antonio, który był potomkiem inkaskiego władcy Tupaka Amaru. Mieli tu przywieźć i ukryć trzecią część skarbu Inków. Umina zgineła zasztyletowana przez hiszpańskich szpiegów, a skarbu nie odnaleziono, choć tuż po drugiej wojnie światowej pod progiem zamku znaleziono kipu – pismo węzełkowe Inków, które miało wskazywać miejsce jego ukrycia. Ale może lepiej go nie szukać, bo ponoć ciąży nad nim klątwa. Wszyscy jego poszukiwacze ginęli w tajemniczych okolicznościach. Za to zamek można zwiedzać zupełnie bezpiecznie.

Reklama