Gdańsk / Fot. Pixabay.com

Gdańsk: Legenda o Stolemie i Bazylice Mariackiej

RMF FM
Było to mniej więcej 600 lat temu. Żył jeszcze wtedy ostatni olbrzym z rodu Stolemów. Kiedyś mieszkały one na Pomorzu, ale w poszukiwaniu spokoju przeniosły się podobno do Norwegii. A w Gdańsku, wówczas już pięknym i bogatym, kończyła się właśnie budowa Bazyliki Mariackiej. Brakowało tylko strzelistej kopuły, która miała zwieńczyć wieżę.

A że kościół to jest ogromny, największy jaki kiedykolwiek człowiek zbudował z cegły, to i Stolem dostrzegł go z daleka. I uznał, że w Gdańsku wybudowali dla niego stołek. Przysiadł więc sobie na nim i jął przyglądać się miastu. Jeden tylko człowiek nie przestraszył się Stolema i nie ukrył na jego widok. Budowniczy bazyliki - mistrz Baltazar. Rychło przekonał się, że Stolem nie tylko jest wielkiego wzrostu ale i łagodności olbrzymiej. Budowniczy zwołał więc przestraszonych mieszczan i na cześć gościa odbyła się uroczystość. Jedzono, pito, bawiono się razem z niezwykłym przybyszem. A ten, wdzięczny za piękne przyjęcie, podarował gdańszczanom rzeźby przeróżnych zwierząt i potworów. A ich dzieciom różnej wielkości kamienne kule. Ciężkie to były podarki, więc Stolem własnymi rękoma pomógł umieścić je w wielu miejscach Gdańska.

I to właśnie owe podarki mogą być "ziarnem prawdy", które podobno tkwi w każdej legendzie. Bo istnieją do dziś. Rozejrzyjcie się spacerując po starym Gdańsku. Nie trzeba nawet specjalnie bystrego wzroku, żeby dostrzec rzeźby, które wieńczą dachy gdańskich kamienic, i kule zdobiące przedproża najpiękniejszych domów grodu nad Motławą. A jeśli jeszcze w historię Stolema i jego stołka nie uwierzyliście, to przyjrzyjcie się z bliska wieży Bazyliki Mariackiej. Wciąż widać na niej pęknięcie powstałe pod ciężarem wielkiego gościa. A! No i wieża do dziś ma płaski dach. Bo kto wie, może Stolem jeszcze kiedyś wróci i zmęczony zechce sobie usiąść...

Reklama