Potem Cesarz Francuzów tęsknił do klasycystycznego pałacu położonego nad Mrogą. Pisał też cudowne listy, które pewnie każda kobieta chciałaby dostawać. Oto fragment jednego z nich: "Piękna Polka, która biegnie jak szalona, nie bojąc się, że zadepcze ją tłum, aby mnie pozyskać i rozpalić, czyż nie tak było? Ja ulegam temu czułemu spojrzeniu, namiętnym słowom, a pani znika! Na próżno pani szukam [...], a kiedy wreszcie przybywa pani, znajduję tylko lód, a ja płonę! [...] Chcę cię zmusić, byś mnie kochała" (fragment zamieszczony w „Smutne szczęście pani Walewskiej”; Vika Filipowicz). Ach... jakaż to musiała być namiętność...
Do tej pory historycy nie są pewni czy Napoleon Bonaparte gościł w miejscowym pałacu szambelana króla Stanisława Augusta Poniatowskiego – Anastazego Walewskiego. Według informacji pracowników pałacu, cesarz był w Walewicach dwukrotnie (taką wiedzę miał przekazać potomek Napoleona). Faktem jest jednak to, że pałacu w Walewicach przyszedł na świat owoc miłości pani Marii Walewskiej i cesarza Napoleona Bonaparte. To był Aleksander Colonna-Walewski, późniejszy ambasador Francji w Wielkiej Brytanii i minister spraw zagranicznych Napoleona III.
Historia tego romansu tak rozpalała wyobraźnię, że powstały aż dwa filmy. Jeden jest amerykańską produkcją z 1937 roku, gdzie panią Walewską grała sama Greta Garbo, zatytułowany „Pani Walewska”. Natomiast w kraju powstał obraz: „Marysia i Napoleon” z 1966 roku w reżyserii Leonarda Buczkowskiego (z Beatą Tyszkiewicz i Gustawem Holoubkiem w rolach tytułowych).