Irma była odważna i wierzyła w swoje możliwości. Niemal od razu zaczęła publikować piosenki w sieci. Najpierw były covery, później przyszedł czas na własną twórczość, której domagali się śledzący profil artystki. I w końcu trzeba było nagrać autorskie piosenki, do tego po angielsku. Dodajmy, że w międzyczasie Irma zebrała pieniądze na sesję dzięki projektowi My Major Company, w którym fani pomagają sfinansować artystom nagrania, gdy polubią ich muzykę. W ciągu jednego weekendu artystka zebrała na płytę ponad 100 tys. dolarów!
Na debiutanckiej płycie "Letter To The Lord" jest 12 piosenek. Najpierw Irma nagrała je w Nowym Jorku ze współpracownikiem Lenny'ego Kravitza, Henrym Hirschem. W studiu, które wcześniej było kaplicą. Ale zarejestrowany w USA materiał został ponownie nagrany w Paryżu, bo Irma nie była zadowolona z rezultatu. I dobrze, że tak się stało, bo dzięki temu możemy poczuć tę senną, lekko mglistą atmosferę, jaką rozsiewają piosenki młodej artystki. Jej skromność, pokorę i nawet nieśmiałość. Irma sama wszystko zmiksowała. Dużo jest o Bogu i wierze, bo Irma jest osobą głęboko wierzącą. Nie stroni też od beztroskiej zabawy typowej dla 20-latki. Stąd elementy hip-hopu, radosnego popu. Choć sprawia wrażenie natchnionej, obdarzona zmysłowo chropawym głosem Irma ucieka od jednoznacznej kategoryzacji. Z piosenki na piosenkę zmienia swoją muzyczną tożsamość. I uwodzi tym słuchacza w sekundzie.