To właśnie wtedy zaprzyjaźnił się z wielkim Paco de Lucią, co wkrótce zaowocowało płytą „Con la Colaboracion Especial de Paco de Lucia”. Zdobyła ona szerokie uznanie, a tym samym rozpoczęła jego wielką karierę. W sumie współpraca dała aż dziesięć płyt, dziś uważanych za klasykę flamenco.
W 1979 roku rozpoczął karierę solową, nagrywając rok później "La Leyenda del tiempo", inspirowaną poezją Garcia Lorki. Swój klasyczny śpiew flamenco połączył z jazzem i elementami muzyki popularnej. Sięgał do hindi wykorzystując sitar, popu – perkusję i instrumenty klawiszowe oraz rocka – gitarę elektryczną i basową. Początkowo najzagorzalsi fani mieli o to do niego pretensje, jednak z czasem płyta stała się to jednym z przełomowych korków dla rozwoju tej muzyki. Sprzedano jej prawie sześć tysięcy kopii.
Lata 80. to umocnienie jego pozycji jako najważniejszego muzyka gatunku i powrót do sprawdzonego duetu z Paco de Lucią, gitarzystą Tomatito i basistą Carlosem Benaventem. Płyty były przede wszystkim sukcesami komercyjnymi, świetnie zaaranżowanymi i wyprodukowanymi. W drugiej połowie lat 80. koncertował wspólnie z Tomatito po Francji i to tournee ugruntowało jego międzynarodową sławę. Po raz pierwszy flamenco stało się tak popularne poza granicami Hiszpanii.
Rok 1989 przyniósł mu propozycję współpracy z Royal Philharmonic Orchestra, której efektem była niezwykła płyta "Soy Gitano" – najlepiej sprzedająca się w historii flamenco i najdroższa w produkcji. W samej Hiszpanii osiągnęła status złotej płyty i sprzedała się w ilości pięćdziesięciu tysięcy kopii. W 1991 roku nagrał „Potro de Rabia y Miel”, a w siedem lat później „Luzia”.
Był fenomenem, na jego koncerty przychodzili ludzie nie dla jego muzyki i śpiewu, ale po to, by go zobaczyć na własne oczy. Do anegdot przeszły już opowieści o matkach cygańskich przynoszących swoje dzieci, by położył na nie swoje dłonie.
Niestety jego skłonność do eksperymentowania z różnymi używkami doprowadziła do przedwczesnej śmierci. W 1992 roku nagrał swój ostatni longplay "Potro de rabia y miel" i w kilka miesięcy później zmarł w szpitalu w Badalonie na raka płuc.
Jego pogrzeb był wielką manifestacją fanów, przyszło ponad sto tysięcy ludzi. Pozostawił po sobie dwadzieścia albumów, z których każdy, co rzadko się zdarza, jest arcydziełem w historii flamenco. Miał niesamowitą barwę i moc głosu, wszechstronnie wykorzystywał wszystkie style gatunku, w tym ten najtrudniejszy – bulerię (połączenie śpiewu i tańca, rodem z Andaluzji). Camaron to dziś największa legenda gatunku.
W 2000 roku wdowa po Camaronie, Dolores „Chispa” Montoya odebrała prestiżową Golden Key Award of Song za całokształt twórczości.