Montoya jechał w roczną trasę, ale zawsze wracał do swojej ojczyzny, Hiszpanii na święta Bożego Narodzenia, by je spędzić z rodziną.
Jego styl gry nazywany jest idiosynkratycznym. Kiedyś w rozmowie z Brookiem Zernem powiedział: „Nie gram pod publikę, choć jak na razie tak się gra na pięciu kontynentach i żaden z gitarzystów nie zapełnił Houston Astrodome tak, jak ja. Nie, ja gram po swojemu, ponieważ dla mnie, to właśnie jest kierunek, w którym powinien iść dźwięk gitary klasycznej. Dla mnie to straszne, że nieznana publiczność powinna się zgodzić na to, by chwila prawdziwego flamenco nie była dla miłośników gatunku do końca wyraźna, ale taka to wygląda”.
Zmarł w Nowym Jorku w 1993 roku, w wieku osiemdziesięciu dziewięciu lat.