W sobotę, tuż przed startem finału Eurowizji, Europejska Unia Nadawców ogłosiła dyskwalifikację Joosta Kleina reprezentującego Holandię z utworem „Europapa”, który awansował z drugiego półfinału. Po jego półfinałowym występie miało dojść do „incydentu”, o którym szerzej opowiedział holenderski nadawca AVROTROS:
To wywołało wielkie poruszenie nie tylko w sieci, ale i na miejscu. Nie był to również koniec zakulisowych kontrowersji.
Holandia została zdyskwalifikowana, nadawcy zgłaszają sprzeciw co do zachowania delegacji izraelskiej. Jest tutaj naprawdę gorąco – mówi w rozmowie z RMF Maria Baładżanow.
W związku z gorącymi rozmowami z EBU na ostatniej przed finałem próbie nie pojawiła się Bambie Thug z Irlandii. Dwójki innych reprezentantów zabrakło również na paradzie flag, natomiast Slimane z Francji w pewnym momencie – zamiast śpiewać – wygłosił przemowę na temat potrzeby pokoju na świecie.
Miało to związek z sytuacją, która wydarzyła się jakoś chwilę przed show, delegacja Izraela miała prowokować innych w jakiś sposób, więc oni stwierdzili, że nie będą wychodzić na paradę flag, a Irlandia ostatecznie nie wystąpiła podczas tej próby. Musieli wyemitować ich występ z próby jurorskiej, a Szwajcaria i Grecja wystąpiły. Mamy oświadczenie od Irlandii, że głosili wszystkie sytuacje i EBU potwierdziło, że rzeczywiście ten nadawca izraelski złamał regulamin – relacjonuje nam dziennikarka.
Maria Baładżanow przypomina ponadto, że Alessandra Mele i Käärijä, ubiegłoroczni uczestnicy, zrezygnowali z wystąpienia w roli rzeczników jury swoich krajów.
Otwarcie powiedzieli, że w związku z zachowaniami tej delegacji i dyskwalifikacją Holandii oni nie chcą podawać punktów. To też jest uciążliwe dla nadawców, bo muszą nagle znaleźć kogoś innego. Albo sam Martin Österdahl to poda. Nie wiadomo, jak to wyniknie – zauważa Baładżanow.