Tak stracili 100 tysięcy złotych. „Bezwzględnie wykorzystali miłość do dziecka”

Elżbieta mówi o „najgorszych godzinach jej życia”. Tomasz wyrzuca sobie, że dał się wciągnąć. Małżeństwo z powiatu żywieckiego (woj. śląskie) w październiku tego roku padło ofiarą oszustwa, które zakończyło się dla nich stratą stu tysięcy złotych. Niewykluczone, że przestępcy wykorzystali sztuczną inteligencję.
Tak stracili 100 tysięcy złotych. „Bezwzględnie wykorzystali miłość do dziecka”, fot. Shutterstock

„Mamo, potrąciłam kobietę w ciąży na pasach”

Telefon odebrała późnym wieczorem. Po drugiej stronie usłyszała dobrze znany głos swojej córki. Choć po wszystkim okaże się, że wszystko było zaplanowaną akcją oszustów, na tym etapie nic nie brzmiało podejrzanie. Dziś, ponad miesiąc po tych wydarzeniach, Elżbieta nadal z całą pewnością potwierdza: nawet przez chwilę nie pomyślała, że nie rozmawia z córką:

Odebrałam i usłyszałam w telefonie głos córki: „Mamo, mieliśmy wypadek. Potrąciłam kobietę w ciąży na pasach. Ona jest w ciężkim stanie w szpitalu. Ja mam złamaną rękę, nos i powybijane zęby”.

Głos córki przekazał też, że wkrótce sprawą zajmie się prokuratura. To wtedy rozmowę przejął rzekomy policjant, który zaoferował swoją pomoc: córka nie pójdzie do więzienia, a sprawa rozejdzie się bez echa. Oczywiście za odpowiednią cenę. Elżbieta szybko zawołała męża.

Sto tysięcy za wolność

Oszust zmanipulował małżeństwo i wymógł na nich pełną konspirację. Mieli zakaz kontaktu z osobami z zewnątrz. Zadzwonił na podane przez nich numery telefonów komórkowych, by zablokować inne połączenia. Wydawał im polecenia osobno – Tomaszowi nakazał przyjechać po córkę na komendę w Katowicach. W tym czasie Elżbieta miała przygotować pieniądze, łącznie osiemdziesiąt tysięcy złotych w gotówce, które były w domu, a także prywatne oszczędności córki.

Elżbieta dziś przyznaje, że to właśnie wtedy zrodziły się w niej pierwsze wątpliwości:

Pomyślałam, że przecież jest ciężko ranna. Dlaczego jest na komendzie?

Wizja groźby dożywotniego więzienia dla córki była jednak zbyt silna, by myśleć racjonalnie. Jak przyznaje kobieta, oboje z mężem płakali – tym bardziej, że słyszeli przecież głos załamanego dziecka. Tomasz wyjechał spod domu w stronę Katowic.

Terror przez telefon

Podczas gdy Tomasz był w drodze do Katowic, oszust w pełni zmanipulował przerażoną całą sytuacją Elżbietę:

On mnie tak sterroryzował, że ja nie mogłam nawet wyjść do toalety. Kazał mi nie odchodzić od telefonu. W końcu mi powiedział, że mam czytać na głos numery banknotów i to mnie uspokoiło.

To był kolejny sposób oszusta na to, by nie pozwolić myśleć racjonalnie. Niedługo później przekazał kobiecie kolejną wiadomość: ofiara wypadku zmarła w szpitalu. Elżbieta ponownie usłyszała w słuchawce głos córki:

– Słyszałam, jak płacze i mówi: mamo, proszę cię, szukaj więcej pieniędzy, potrzebna jest większa kwota. Ja już odchodziłam od zmysłów. Posłusznie wykonywałam wszystkie polecenia.

„Wtedy coś mi zaświtało”

W drodze do Katowic Tomasz otrzymał przez telefon informację o śmierci rzekomo potrąconej kobiety. Wtedy powoli zaczął orientować się, że coś jest nie tak:

Powiedział, że pacjentka niestety zmarła i muszę teraz jechać do Krakowa, bo Kraków przejął sprawę. Ja wtedy się zorientowałem i mówię: jak to do Krakowa? Wtedy coś mi zaświtało, że to może być oszustwo. Próbowali mnie odciągnąć od domu. Rozłączyłem się i próbowałem zadzwonić do córki. Oszust blokował linię, ale w końcu mi się udało. Wtedy wszystko wyszło na jaw.

Tomasz poprosił córkę, aby jak najszybciej zadzwoniła do mieszkających obok domu rodzinnego sąsiadów, by powstrzymali Elżbietę przed przekazaniem pieniędzy. Kurierka miała zjawić się niebawem.

„Bezwzględnie wykorzystali naszą miłość do dziecka”

Córka małżeństwa poinformowała sąsiadów o tym, że tuż obok nich ktoś próbuje okraść jej rodziców. Ci przybyli pod dom mniej niż pięć minut po tym, jak Elżbieta przekazała pieniądze kurierce. Oszust miał jednak dalszą część planu – chciał wywabić kobietę do innego miasta:

– Kazał mi szukać więcej pieniędzy, pytał też, czy mam jakąś cenną biżuterię. Miałam jechać z kosztownościami do Bielska-Białej. Tłumaczyłam, że nic nie mam i nie wiem o innych oszczędnościach w domu. Nie pozwolił mi skontaktować się z mężem. Ale wtedy już zadzwonił dzwonek. Zeszłam na dół, to był sąsiad, który krzyczał: „Ela, to jest oszustwo”.

Możliwe, że w planie był dodatkowo rabunek całego domu. Nie doszło do tego dzięki reakcji Tomasza i sąsiadom, którzy od razu przybiegli na miejsce. Niedługo przyjechała też powiadomiona policja. Małżeństwo złożyło zeznania. To niejedyny przypadek tego typu oszustwa w regionie.

Elżbieta nazywa tę historię „najgorszymi godzinami w jej życiu”. Tomasz wyrzuca sobie, że nie zorientował się wcześniej, mimo że uważa siebie za osobę racjonalną. Oboje są jednak zgodni – oszuści uderzyli w ich najczulszy punkt:

Oni bezwzględnie wykorzystali naszą miłość do dziecka. Bezwzględnie. To są ludzie bez skrupułów.

Elżbieta i Tomasz stracili łącznie ponad sto tysięcy złotych (osiemdziesiąt tysięcy złotych i pięć tysięcy euro z oszczędności córki).

Prokuratura: ujęcie sprawców jest trudne

Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej potwierdza, że przypadki tego typu oszustw zdarzają się nie tylko w regionie, ale i w skali całego kraju. Niestety ujęcie przestępców jest trudne z uwagi na wiele czynników:

–Osoby stojące za wskazanym procederem nie mają żadnego kontaktu osobistego z pokrzywdzonymi, posługują się numerami telefonów zarejestrowanymi w egzotycznych krajach tudzież funkcjonującymi w sieci wirtualnej, a środki pieniężne bardzo często odbierają osoby przygodne, czyniące to za znikomą gratyfikację pieniężna – przekazał nam Paweł Nikiel z Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej.

Prawdopodobne więc, że kurierzy odbierający pieniądze od ofiar oszustw nie znają tożsamości osób, dla których pracują. Przyjmują zlecenia, środki przekazują dalej, a sami otrzymują tylko część łupu jako wynagrodzenie.

Jak działają oszuści? Ekspert wyjaśnia

Dr Adam Behan z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego tłumaczy, że typowanie ofiar takich oszustw może odbywać się na podstawie wyboru lub „strzału”. Jednak pozyskanie informacji na temat konkretnej rodziny nie jest w dzisiejszych czasach trudne: – Przestępcom wystarczy zwykłe OSINT – przegląd mediów społecznościowych i rejestrów internetowych. Takie grupy często korzystają też z wycieków danych (bazy numerów telefonów z danymi o firmie, wieku, adresie), co daje im przybliżone pojęcie o tym, kto może dysponować większą gotówką.

Ekspert wyjaśnia, że oszuści w trakcie rozmowy z ofiarami mają sposób na to, by oszacować możliwy łup:

– Typowa kwota w klasycznych wyłudzeniach w Polsce rzeczywiście oscyluje w okolicy kilkudziesięciu tysięcy złotych. Mechanizm bywa prosty: oszust rzuca kwotę, np. 40-50 tys. i obserwuje reakcję ofiary. Jeżeli rodzic bez większego targowania się odpowiada: „Tak, damy radę”, to po stronie przestępców zapala się zielone światło: „tu są pieniądze, warto eskalować”. Stąd „śmierć ofiary” i nagłe podbicie stawki. Niekoniecznie dlatego, że wiedzieli, ile w domu jest gotówki, ale dlatego, że w trakcie rozmowy dostali sygnał, że może tak być.

Pomogła sztuczna inteligencja?

Elżbieta i Tomasz do dziś są przekonani, że w słuchawce słyszeli głos córki. Co prawda mogła być to jedynie iluzja, trudna do wychwycenia przez dynamiczną i bardzo stresującą sytuację. Niewykluczone jednak, że przestępcy użyli sztucznej inteligencji do sfabrykowania dźwięku. Dr Adam Behan podkreśla, że nie jest to już scenariusz filmowy, a rzeczywistość:

To już nie jest science fiction, tylko regularna praktyka. Spotykamy tę technologię zarówno w legalnym użyciu (dubbing, gry), jak i niestety w działalności przestępczej. Istnieją modele generujące mowę, które potrafią odwzorować barwę głosu, akcent i sposób mówienia osoby na podstawie kilku, kilkunastu sekund nagrania.

Skąd jednak wziąć taką próbkę głosu do nagrania? Ponownie oszustom przychodzą z pomocą media społecznościowe, a tam: publikowane filmy, zdjęcia, nagrania. Niekoniecznie pochodzące bezpośrednio od danej osoby, ale i np. od jej znajomych. Dr Behan mówi też o „aktywnym poszukiwaniu”, czyli kiedy przestępcy dzwonią rzekomo „z pomyłką” lub „ankietą”.

Prawnik uważa, że metody przestępcze oparte na sztucznej inteligencji będą się rozwijać i – co za tym idzie – trudniej będzie je zwalczać:

„Bariera wejścia dla przestępców drastycznie spadła. Głos można dziś klonować na zwykłym laptopie, korzystając z ogólnodostępnych narzędzi. Wystarczy podstawowa wiedza techniczna i trochę czasu. Widzimy już nie tylko generowanie mowy, ale i głębokie fałszerstwa wideo, czyli tzw. deepfakes. Do tego dochodzi możliwość prowadzenia całej rozmowy przez system, który reaguje na odpowiedzi ofiary w czasie rzeczywistym. Model nie męczy się, nie denerwuje i nie improwizuje, może więc być w konkretnych sytuacjach nawet skuteczniejszy”.

Dr Behan przywołuje szacowania ekspertów ds. cyberbezpieczeństwa – zakładają oni, że w nadchodzących latach będziemy obserwować wzrost kwot wyłudzonych dzięki pomocy sztucznej inteligencji. Może ona osiągnąć dziesiątki miliardów dolarów na poziomie globalnym, co czyni oszustwa opcją dochodową. To wyzwanie dla technologii zwalczającej tego typu przestępczość:

„Walka o bezpieczeństwo będzie w dużej mierze wyścigiem zbrojeń pomiędzy technologią nadużywaną przez przestępców, a technologią służącą do ich wykrywania”.

Jak chronić się przed takim oszustwem? Praktyczne porady

Dr Adam Behan zaznacza, że dziś nie ma niezawodnej metody przeciwdziałania takim oszustwom – historia Elżbiety i Tomasza pokazuje, że nawet głos dziecka słyszany w słuchawce telefonu nie jest zapewnieniem, że z nim rozmawiamy. Co więc możemy zrobić, żeby jak najskuteczniej utrudnić przestępcom działanie?

  • Procedura kryzysowa – ustal z rodziną zasadę postępowania: kiedy ktoś z was dostanie telefon o wypadku, aresztowaniu czy innej tragedii, przerwij rozmowę i oddzwoń na znany numer bliskiej osoby. To ważne, bo – jak pokazuje historia Elżbiety i Tomasza – przestępcy zabraniają kontaktować się z innymi. Jeśli słyszysz w słuchawce taki zakaz, to już powinno być sygnałem ostrzegawczym.
  • Pytanie – aby zweryfikować, czy faktycznie rozmawiasz z bliską osobą, zadaj jej pytanie z historii życia. Np. „Jak miał na imię pies dziadków?” lub „Co dostałaś ode mnie w prezencie na urodziny?”. To alternatywa dla metody hasła bezpieczeństwa, kiedy ustalamy pojedyncze słowo, znane tylko w rodzinie, wykorzystywane do potwierdzenia tożsamości. Dr Adam Behan tłumaczy jednak, że sposób ten bywa zawodny, szczególnie jeśli takie hasło bezpieczeństwa zapisujemy w telefonie – oszuści mogą je wykraść.
  • Zasada dwóch kanałów – nie podejmuj decyzji o dużych transakcjach wyłącznie na podstawie jednego telefonu. Zawsze zadzwoń pod inny numer i poproś o weryfikację. Jeśli oszust mówi o groźnym wypadku dziecka i potrzebie ogromnej sumy na leczenie – skontaktuj się ze szpitalem, zapytaj, czy mają takiego pacjenta.
  • Higiena cyfrowa – profilaktyka to podstawa, również w tym przypadku. Zwracaj uwagę na to, co zamieszczasz w sieci. Kto może oglądać twoje zdjęcia i relacje w mediach społecznościowych? Ograniczaj publikowanie treści, które zawierają twój głos czy wizerunek dziecka, szczególnie nieletniego.

Rozmawiaj na ten temat z rodziną, zwłaszcza z tymi, którzy nie są dobrze obeznani w temacie technologii i oszustw. Zwróć uwagę na osoby starsze – większość ofiar „metod na wnuczka” to właśnie ludzie w podeszłym wieku. Możesz nawet ćwiczyć z nimi mentalnie scenariusze. Pytaj: „Babciu, co zrobisz, jeśli ktoś zadzwoni i powie, że miałam wypadek i potrzebne jest 50 tysięcy?”. To proste kroki, które w realnej sytuacji mogą uratować oszczędności całego życia.

Konsultacja merytoryczna: dr Adam Behan, Katedra Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego; Adam Nikiel, Prokuratura Okręgowa w Bielsku-Białej.