Historia Podkarpacia. Skąd wzięły się dzwony w bazylice Świętej Trójcy w Krośnie

W samym centrum Krosna przy bazylice Świętej Trójcy stoi dzwonnica z zegarem. Jako wieża dzwonnicza została wzniesiona w XVII wieku z fundacji krośnieńskiego mieszczanina. Ma ona 38 metrów wysokości jest zwieńczona hełmem, a w środku znajdują się dzwony. Najpopularniejszy, najsławniejszy z nich to "Urban", ale obok niego znajdują się jeszcze dwa inne: dzwon "Jan" i dzwon "Marian". To nie są zwykłe dzwony. Ich historia też nie jest zwykła i nawet ich dźwięk jest niezwykły. Podobno o poranku, kiedy na rosę nad Wisłokiem pada wschodzące słońce, w bijących dzwonach słychać anielskie chóry i nostalgiczne wołanie "Strzeżcie się nienawiści". Skąd taka historia wzięła się i dlaczego wiąże się z tymi dzwonami? Joanna Meus z RMF MAXXX postanowiła to sprawdzić i opowiedzieć Wam tę lokalną, legendę o krośnieńskich dzwonach.

Legenda o sprytnym zbóju

Cała historia - jak to bywa w legendach - zaczęła się bardzo dawno temu, kiedy w puszczach karpackich grasował sprytny zbój.  Na myśl o nim drżeli nawet najpotężniejsi bogacze. Zbój jakimś cudem omijał bowiem wszystkie zasadzki, jakie na niego przygotowywano, a następnie mścił się okrutnie. Opowiadali o nim od wielu pokoleń dziadkowie i pradziadkowie. Jedni wierzyli, że zbój zna się na czarach. Inni twierdzili, że jest to po prostu pomiot samego szatana. I rzeczywiście diabeł w jakimś stopniu w tej historii maczał palce. Zbój był bowiem kiedyś pięknym i dobrym dzieckiem, którego matka uczyła męstwa i honoru, którymi wyróżniał się jego ojciec, szlachetny rycerz. Pewnego dnia ich dom napadła banda rabusiów, którzy zabili rycerza oraz matkę , a także jego starszą siostrę. Chłopcu udało się przeżyć. Opuścił swój dom, ale po tym zdarzeniu kompletnie się odmienił i stał się okrutnym najeźdźcą.

Rozbójnik z misją

Chłopiec stał się rozbójnikiem nie bez powodu. W momencie, w którym umierała jego rodzina poprzysiągł zemstę i później przez wiele lat mścił się na bogaczach. Co ciekawe nie bał się tego, że umrze, tylko że umrze zbyt wcześnie i nie zdąży się na wszystkich zemścić. Poprosił zatem o pomoc samego diabła. Ten w takich sytuacjach działa bardzo szybko, wiec przybył natychmiast. Młody zbój poprosił go o przysługę. Chciał pozostać bezpieczny, tak aby nikt nie mógł mu zagrozić, nigdy nie odniósł porażki  oraz żeby mógł żyć tak długo, jak sam zapragnie. Diabeł przystał na tę propozycję. W zamian zażądał jednak jego duszy, niezależnie kiedy miałaby ona do niego trafić. Bądź co bądź świat kiedyś się skończy, wiec prędzej czy później zbój zakończy swoje życie. Długie czekanie nie leżało jednak w diabelskiej  naturze. Skorzystał z okazji, dojrzał w kącie jaskini beczkę złota, przetoczył ją przed zbója i zaproponował mu pewien układ. Dopóki w beczce będzie choć jeden dukat, diabeł nie będzie miał prawa do duszy zbója. W ten sposób pakt został zawarty. Młody rozbójnik chcąc się zabezpieczyć, zamknął beczkę ze złotem w komorze, a klucz do tej komory miał zawsze przy sobie. Inne beczki złota stały w jaskini, wiele z  nich trafiło też do biednych ludzi, bo rozbójnikowi nie chodziło wcale o majątek, a o zemstę.

Spotkanie chłopca o złotym sercu

Lata mijały. Towarzysze zbója najpierw się starzeli, a następnie umierali, a on ciągle był młody
i silny, ale jednocześnie nieszczęśliwy. W końcu zrozumiał, że nigdy nie zazna spokoju, bo choć zdążył zemścić się na kilku pokoleniach, to nie może ułożyć sobie życie. Zemsta nigdy nie chodzi bowiem w parze ze szczęściem. Pewnego dnia, kiedy zatopiony w swoich myślach zobaczył młodzieńca z krótkim mieczem, który rzuca się na niedźwiedzia, ruszył mu z pomocą i zabił zwierzę. Wtedy właśnie ten młody wojownik przyznał, że uderzył w niedźwiedzia, żeby uratować zbója, kiedy siedział zamyślony. Zbój odpowiedział mu na to, że jest bezpieczny i nie trzeba go ratować. Chłopiec upierał się jednak, że ludzkie życie jest największą wartością i musiał zareagować. Wzruszony tymi słowami zbój postanowił mu wyznać całą prawdę o opowiedział o tym, jak sprzedał swoją dusze diabłu. Chłopiec miał złote serce i niemiernie poruszył go los zwykłego człowieka. Poprosił wiec o łaskę Boga, któremu bardzo ufał. Rozbójnik postanowił pójść w jego ślady, ponieważ postanowił, że nie będzie czekał na spotkanie z diabłem, tylko zawierzy całą tę sytuację Bogu.

Kościół Świętej Trójcy w Krośnie/Fot.Shutterstock

Jak złoto z beczki stało się sercem dzwonu

Zbój wyjął w końcu ze schowka słynną beczkę, która była przedmiotem umowy z diabłem,
a następnie włożył ją pomiędzy beczki z winem, znajdujące się na wozie kupców, którzy akurat zatrzymali się w puszczy pod Duklą. Kiedy ci dotarli do Krosna, odkryli że jedna z beczek okazała się cięższa niż pozostałe i dziwnie grzechotała. Kupiec postanowił zatem wtoczyć ją do izby i odbić dno. Wtedy właśnie olśnił go blask złota i nawet nie dostrzegł cienia postaci diabła, który już wywijał ogonem z radości, że dusza rozbójnika jest już prawie jego. Kupiec zaklasnął w dłonie i polecił swoim sługom, że należy zawieźć beczkę z powrotem i oddać ją właścicielowi. Kiedy diabeł to usłyszał, zdenerwował się, ale udało mu się wpłynąć na decyzję kupca. Złoto zostało więc z powrotem odesłane do Krosna. Kupiec nie mógł jednak znaleźć właściciela beczki. Postanowił zatem, że złoto będzie służyć Bogu. W mieście akurat postawiono nowy kościół i zbierano pieniądze na wieżę dzwonniczą. Kupiec zapowiedział więc, że  sprawi dzwony dla Krosna i to takie, których nie powstydziłby się nawet Kraków. Po sfinansowaniu tego przedsięwzięcia okazał się, że w beczce ze złotem wciąż pozostały jeszcze dukaty. Kupiec postanowił wiec, że resztę przetopi i doda do spiżu, aby dzwony brzmiały niczym złoto. Kiedy miano już odlać dzwony  wydarzyła się rzeczy niespodziewana i nietypowa. Po wlaniu płynnego złota do formy, mieszanina metali zahuczała niczym burza, a z chmur nad miastem poleciały pioruny. Jak się okazało w ten sposób rozpadł się diabeł, który skrył się w wiszącej nad miastem chmurze.

Bazylika Świętej Trójcy w Krośnie/ Fot. Shutterstock

Pokutująca dusza zaklęta w dzwonach

Świadkowie, którzy widzieli tę burzę twierdzili, że w tym samym czasie w puszczy pod Duklą pojawiło się ciało młodzieńca z szablą, który zmarł z uśmiechem na ustach. Od tamtego czasu nikt w Karpatach nie słyszał już o groźnym zbóju.  Do dziś mówi się też, że pod Krosnem dzwony na Anioł Pański śpiewają złotymi nutami. Jest jeszcze jedna ciekawostka, dotycząca krośnieńskich dzwonów. Wiele lat temu do miasta przybył wysłannik z Watykanu. Specjalizował się on w  dzwonach i stwierdził, że w tych krośnieńskich wcale nie ma zbyt dużo złota. Dodał jednak, że nostalgiczne dźwięki, które dzwony wydają, muszą pochodzić z pokutującej duszy w tych dzwonach jest zaklęta. I będzie trwało to tak długo, jak dużo dukatów było ukrytych w beczce. 

Dzwonnica w Krośnie/ Fot. Shutterstock

 

 

Zobacz także