Kuchenne rewolucje w restauracji "Amore Mio" w Chorzowie. Po wizycie Magdy Gessler "Fest Bar"

Magda Gessler przyjechała do Chorzowa, aby pomóc właścicielom restauracji "Amore Mio". Łukasz i Ewa nie znając się na gastronomi, postanowili wejść w spółkę z włoskim kucharzem. Jednak ani ta znajomość, ani otworzenie restauracji nie było dobrym pomysłem. Czy Kuchenne rewolucje się udały i knajpa, która po programie zmieniła nazwę na "Fest Bar" nadal istnieje? Przekonajcie się!

Kuchenne rewolucje w restauracji "Amore Mio" w Chorzowie

W Chorzowie swoją restaurację "Amore Mio" zdecydował się otworzyć Łukasz wraz z mamą Ewą. Żadne z nich nie miało jednak doświadczenia w gastronomii. Ewa jest z zawodu pielęgniarką, a jej syn to urodzony sportowiec. Po przygodzie z piłką nożną Łukasz zajął się kulturystyką, początkowo jako zawodnik, potem jako trener. Niestety jego świetnie rozwijającą się karierę sportową brutalnie przerwała straszna diagnoza lekarska - guz mózgu. Wtedy Ewa wzięła sprawy w swoje ręce. By syn mógł poddać się odpowiednim terapiom, a jednocześnie miał źródło dochodu otworzyła wraz z nim włoską restaurację. Do spółki udało się jej pozyskać włoskiego kucharza.

Niestety, jak szybko się okazało, mężczyzna miał iście włoski temperament. Nie bacząc na wspólników, obsługę czy gości, krewki kucharz rzucał wyzwiskami i talerzami na lewo i prawo. Spółka szybko się skończyła i prowadzeniem włoskiej restauracji musiała zająć się Ewa z Łukaszem. Tyle że nie specjalnie wiedzieli jak to zrobić... A wokół konkurencja duża. Na tej samej ulicy znajduje się turecki kebab, japońskie sushi i restauracja wietnamska. Najwyraźniej włoskie smaki "Amore Mio" nie przekonały gości, bo lokal świeci pustkami i przynosi same straty. Miesięcznie właściciele dokładają do niego od dziesięciu do piętnastu tysięcy złotych. Czy Magda Gessler okaże się antidotum na upadający biznes i gasnącą nadzieję właścicieli?

Kiedy restauratorka weszła do lokalu, od razu zwróciła uwagę, że jest duszno. Lokal jest mały i przez to ma kiepski przepływ powietrza. Gessler zamówiła pizzę parma i monte bianco oraz makaron carbonara i spaghetti bolognese. Parma miała za dużo rukoli i surowe pomidory - ciasto było całkiem w porządku. Restauratorka nie spróbowała carbonary, ponieważ jajko się nie ścięło i było surowe. Spaghetti bolgnese śmierdziało i kobieta bała się go spróbować - kiedy to zrobiła, od razu wypluła kawałek do chusteczki.

Koncentratu pomidorowego kilogramy. Stare mięso wołowe i do tego ser, który śmierdzi pleśnią - powiedziała i rzuciła talerzem.

Następnego dnia Magda Gessler poprosiła na rozmowę właścicieli. Zapytała ich o pomysł otworzenia knajpy. Ewa opowiedziała o chorobie syna oraz o Włochu, który zaproponował im otworzenie "Amore Mio". Jednak spółka skończyła się tuż po otworzeniu restauracji, lokal na siebie nie zarabia i ciągle trzeba do niego dokładać. Gessler zapytała Ewę, czy ma pieniądze na leczenie syna.

Nie. Nie mam - powiedziała załamana kobieta.

Ciężka sytuacja. Co ja mam zrobić - odpowiedziała Gessler.

Restauratorka postanowiła pomóc Ewie i Łukaszowi. Od razu poszła sprawdzić stan kuchni. Okazało się, że na pierwszy rzut oka jest czystko, jednak jest wiele niedoczyszczonych miejsc oraz stary materac leżący na kuchennej szafie.

Pracownicy "Amore Mio" przygotowali dla Gessler kilka domowych dań. Żur okrzyknęła genialnym, żeberka były za krótko marynowane, ale smaczne. To dało restauratorce do myślenia i napełniło nadzieją, że kuchenne rewolucje w tym miejscu będą udane.

"Fest Bar"

Przeszedł czas ogłoszenia zmian. "Amore Mio" będzie się nazywać "Fest Bar". Jedzenie będzie nawiązywać do starej sztuki śląskiej, trochę niemieckiej. W menu pojawi się klasyczny rillette, czyli pasztet z boczkiem, podgardlem i łopatką, pizza z musem z papryki czerwonej z kiełbasą, boczkiem i krupniokiem, żurek, kiełbasa pieczona w piecu do pizza z kartoflem. 

Ewa i Ania, które o pomoc w kuchni poprosiła Gessler, bardzo dobrze pracowały. Starały się zapamiętać każdy przepis i dobrze wykonywać swoją pracę. Łukasz dbał o pizzę i dopracowywał każdy szczegół. Nieco pogubiony zespół sprężył się i przygotował kolację na czas. Goście byli zachwyceni nie tylko nowym wyglądem lokalu, ale przede wszystkim daniami i niesamowitym, śląskim smakiem.

Wydawać by się mogło, że "Fest Bar" osiągnął sukces - jednak tuż po tym, jak Gessler opuściła lokal, doszło do sprzeczki między pracownikami. Ania oznajmiła, że nie widzi się w kuchni - jest kelnerką, a nie kucharką. Czy zespół dojdzie do porozumienia?

Magda Gessler wróciła do restauracji po 11 tygodniach. W lokalu było bardzo dużo osób. Właściciele wyznali, że nie mogą narzekać na brak zainteresowania. Restauratorka spróbowała wszystkich dań, które wspólnie przygotowała z Anią i Ewą podczas kuchennych rewolucji. Żurek był wyborny! Rillette nie smakowało, jak przed jej wyjazdem. Wuszt z pieca też był nieudany, tak samo jak krupniok. Pizza Łukasza całkiem smaczna, ale Gessler już doszła do wniosku, że właściciel nie kupuje dobrego jakościowo mięsa. Okazało się, że z pracy odeszła Ania, co od razu zauważyła Gessler.

Zespół się rozpadł, a Ewa nie może odpowiadać za wszystko i wszystkich. Mimo to, trzeba tutaj wpaść na żurek - powiedziała wychodząc z lokalu.

"Fest Bar" - czy lokal nadal istnieje?

"Fest Bar" znajduje się pod adresem: Hajducka 8, 41-506 Chorzów. Z informacji w social mediach wynika, że lokal nadal funkcjonuje i jest otwarty. Na google reviees posiada ocen 4,4 na 127 opinii.

W menu nadal znajdują się dania przygotowane przez Magdę Gessler:

  • Rillette - 9 złotych,
  • Żur - 11 złotych,
  • Wuszt z pieca - 12 złotych,
  • Krupniok - 15 złotych.

Zobacz także