Nawiedzony dom Krystyny Jandy. Musiała wezwać księdza

Posłuchaj artykułu Dźwięk wygenerowany automatycznie

Nawiedzony dom Krystyny Jandy. Musiała wezwać księdza, fot. East News
Krystyna Janda opowiedziała o tajemniczych zdarzeniach, jakie zaobserwowała w swoim domu w Milanówku. Szmery, tłuczenie porcelany, a także wyraźne odgłosy biegania, których nie dało się wytłumaczyć. Było to na tyle upiorne, że aktorka wezwała na pomoc księdza.

Nawiedzony dom Krystyny Jandy

Krystyna Janda mieszka w okazałej willi w Milanówku. Choć dom z zewnątrz prezentuje się przepięknie, w rzeczywistości skrywa pewne niewytłumaczalne sekrety. Aktorka w programie „Daję słowo” Macieja Orłosia opowiedziała o tajemniczych zdarzeniach, które miała okazję zaobserwować: „Często coś spadało, tłukła się porcelana, ktoś biegł po schodach”. Jedna sytuacja szczególnie mrozi krew w żyłach:

Była taka dziewczyna pomagająca mnie i mamie w opiece nad dziećmi i mówiłam do niej: „Basiu, ja ci dziękuję, bo słyszałam, jak zbiegasz w nocy, żeby mnie zastąpić”, a ona mówiła: „Krysia, ja w ogóle nie wstawałam”.

Krystyna Janda postanowiła działać. Ruszyła na Powązki, by odnaleźć grób budowniczego willi, Stanisława Gruszczyńskiego.

Tragiczna historia architekta

Krystyna Janda nie od razu poznała tragiczną historię budowniczego willi w Milanówku. Jak opowiedziała Maciejowi Orłosiowi:

Zbudował ten dom nadzwyczajnie, ale zaczął tracić głos... Bardzo się to tragicznie skończyło, bo on zmarł w Milanówku zapomniany na takiej kupie węgla.

Willa w czasach wojny służyła jako skład broni i szpital powstańczy. Janda odnalazła grób Gruszczyńskiego na warszawskich Powązkach i zapaliła znicz. Postanowiła też wezwać na pomoc księdza, aby ten poświęcił wszystkie pomieszczenia w domu. Przeszli razem z nim, odmówili modlitwy – aktorka opowiadała o tym lata temu i przyznała, że tajemnicze zdarzenia przestały niepokoić domowników. 

Zobacz także