Przemoc za zamkniętymi drzwiami
Majka Jeżowska, znana z przebojowych piosenek dla dzieci i młodzieży, przez lata skrywała bolesną prawdę o swoim małżeństwie. Związek z Januszem Komanem - 12 lat starszym kompozytorem - który początkowo wydawał się spełnieniem marzeń, zamienił się w koszmar.
Ja nie byłam bita jakoś tak notorycznie, ale dwa razy doznałam takiej przemocy, że po prostu mój ówczesny mąż, patrząc mi prosto w oczy, złamał mi w ręce palec. I ja słyszałam, jak on trzeszczy. A drugi raz, no to po prostu uderzył mnie w krtań ze złości, zazdrości i wylądowałam na pogotowiu z wylewem do strun głosowych. W ogóle nie wiedziałam, co się dzieje ze mną i mogłam stracić głos na zawsze – wyznała w rozmowie z VIVĄ.
Majka Jeżowska uciekła z przemocowego związku
Wokalistka nie ukrywa, że decyzja o odejściu od męża była jedyną możliwą. Choć nie miała zaplecza finansowego, wiedziała, że musi ratować siebie i dziecko. - Mówiłam i mówię o tym, bo jest wiele ciągle kobiet, które nie mają odwagi odejść od przemocowego faceta. Tłumacząc się rodziną albo tym, co powiedzą dzieciom. Ja na przykład nie miałam w ogóle żadnych pieniędzy, żadnych oszczędności. Miałam już małego synka i miałam rodziców. I wiedziałam, że oni mi pomogą, że oni się zajmą dzieckiem. Wiedziałam, że muszę natychmiast uciekać. Z oprawcą nie da się żyć. Natomiast, nie mając właściwie żadnych perspektyw, bo sama byłam początkującą artystką, a moich rodziców nie było stać, by kupić mi mieszkanie, było to trudne – podkreśla Jeżowska.
Trudne wybory i nadzieja na przyszłość
Przed Majką Jeżowską stanęło kolejne wyzwanie – wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Artystka przyznaje, że była do tego zmuszona, a stawką była jej dalsza kariera. - Pojechałam wtedy do Stanów, zresztą zostałam zmuszona, bo powiedziano mi, że jak nie wyjadę, to moja kariera w Polsce będzie skończona. Więc pojechałam, nie mogąc wydusić z siebie właściwie żadnych dźwięków – wspomina.
Dzięki pracy za granicą mogła zarobić na niezależność i zapewnić sobie oraz synowi nowy start po powrocie do kraju. Zapytana o to, czy podjęcie decyzji o zostawieniu małego dziecka było słuszne, odpowiedziała:
Była jedyna możliwa. Można oczywiście zawsze rozgrzebywać swoją przeszłość, zastanawiać się „co by było gdyby”, ale to nie ma sensu. Jeśli umiesz wyciągać wnioski, nawet z tych błędnych decyzji, to może się wszystko zakończyć normalnie i szczęśliwie. Dzisiaj mam syna, który jest super wykształconym, wrażliwym, fajnym facetem. Który stworzył swoją rodzinę i nie powiela mojego schematu.
Czy syn wybaczył jej rozłąkę? - Zrozumiał, jakich wyborów muszą dokonywać dorosłe osoby. W ogóle myślę, że moje życie będzie opisane pięknie w książce, która powstaje. Nie wiem jeszcze, jaki będzie tytuł. Natomiast ukaże się w przyszłym roku, w marcu – zdradza Majka Jeżowska.