Historia Gliwic. Zły panicz z Nieborowic. Legenda o skarbach w Niedzielę Palmowa. Opowieść o kotulińskich czarownicach

Jakie tajemnice skrywają Gliwice? Jaka historia wiąże się z kotulińskimi czarownicami? Jakie skarby można znaleźć w Niedzielę Palmową? Na te pytania odpowie Karol Kania z RMF MAXXX.
fot. SHUTTERSTOCK

Zły panicz z Nieborowic

Opowiadanie Gerarda Ogiermanna ze zbiorów Aleksandry Czechowskiej-Gąbki

Dawno, dawno temu, tam gdzie teraz jest składowisko kopalnianego mułu (przy drodze z Leboszowic do Nieborowic przez las na ,,pompownię’’), stał duży, piękny zamek. Był on taki wielki i taki piękny, że nie da się go opisać. Mieszkała w nim piękna, młoda wdowa. Miała ona kruczoczarne, długie włosy i czarne jak węgle oczy. Nie miała dziecka, bo mąż krótko po ślubie zmarł. Wdowę martwiło, kto się nią zaopiekuje, kiedy będzie stara i komu przekaże majątek. Raz na balu po-znała przystojnego mężczyznę. Zakochała się od pierwszego wejrzenia. Mężczyzna uwiódł ją i zniknął. Po dziewięciu miesiącach, urodził się śliczny chłopczyk, wypisz — wymaluj, mężczyzna z balu. Chłopiec był dobrym i grzecznym dzieckiem, ale kiedy podrósł, zmienił się — jakby diabeł w niego wstąpił. Pił, hulał całymi dniami i nocami, panoszył się w zamku, źle traktował ludzi, przepuszczał pieniądze, narobił strasznych długów, ze wszystkimi w okolicy pokłócił się. Kiedy wdowa umarła, wygonił służbę i został sam. Pewnego razu przyszła do niego śliczna, mała dziewczynka. Powiedziała mu, że ma naprawić całe zło, które wszystkim dookoła wyrządził, bo jeszcze ma szansę na dobre i godne życie. Wtedy panicz strasz-nie się zdenerwował, zaczął kląć, rzucać wszystkim, co wpadło mu w ręce. Dziewczynka zniknęła, a do zamku wszystkimi możliwymi otworami zaczęła się lać woda. Zamek rozleciał się i zamienił w piasek, panicz się nie uratował. Piękny pan z balu był diabłem, jego syn przejął po nim wszystkie złe cechy i źle skończył, bo nie wykorzystał szansy, jaką dał mu anioł — mała dziewczynka. Przez długie lata w tym miejscu, gdzie stał zamek wydobywano piasek, a dzisiaj jest tam składowisko mułu kopalnianego.

Legenda o skarbach w Niedzielę Palmowa 

Niegdyś na śląsku wierzono, że w Niedzielę Palmową gdy w kościele śpiewają pasyje otwiera się ziemia w polu pod lasem i okazują się ukryte w niej skarby. Trzeba się jednak spieszyć bo szukać ich można tylko do chwili gdy odezwie się dzwon kościelny. Jak tylko rozlegnie się jego głos diabeł gonić zaczyna tych co się na skarb połakomili. Pewnej Niedzieli Palmowej młody gospodarz z Wilczy wyprawił się na poszukiwanie skarbów objeżdżając konno okoliczne pola. Niestety niczego nie znalazł, a w chwili gdy usłyszał bicie dzwonu puścił się galopem do swojego gospodarstwa, by jak najszybciej schronić się przed diabłem. Niestety wjeżdżając konno do masztalni zapomniał się pochylić i uderzył głową w mur ginąc na miejscu. Ludzie komentowali potem, że widać to diabeł dopadł nieostrożnego śmiałka.

fot. SHUTTERSTOCK

Czarownice, wiedźmy, heksy to według przekazów stare, brzydkie kobiety, czasami z chustką na głowie i prawie zawsze z miotłą. Wiedźmy często rzucały zły urok. Dlatego starano się nie patrzeć im w oczy. Najczęściej jednak psuły lub odbierały krowom mleko np. dojąc sznur wiszący na płocie sąsiada lub idąc o świcie jego miedzą i ciągnąc worek, co powoduje przechodzenie mleka na krowę czarownicy. Czarownice potrafiły również podporządkowywać sobie pewne zwierzęta najczęściej koty i gawrony. Uważano też że wiedźmy rozmawiały z diabłami, a uciekając przed kimś potrafiły zamieniać się w żabę lub ćmę.

Opowieść o kotulińskich czarownicach

Niegdyś ludzie wierzyli, że w Kotulinie żyją czarownice i że są one bardzo mądre, potrafią rozmawiać ze zmarłymi i odprawiać rozmaite czary. Mieszkańcy Kotulina znali jednak też sposoby jak taką czarownicę rozpoznać. Mogła bardzo zaszkodzić zarówno ludziom jak i zwierzętom. Z tej przyczyny wszyscy się ich bali i chronili przed nimi jak tylko mogli np. w chlewach i oborach wieszali święte obrazki albo nabierali łopatą z pieca odrobinę żaru, a na to kładli poświęcone ziele a potem okadzali tym izbę. Czarownice potrafiły zmienić się w żaby. Kiedy wskoczyła taka do domu dzieci musiały zamykać usta żeby nie zepsuły się zęby, a dorośli strzec się choroby. Wszystko dlatego że czarownica mogła rzucić urok. Co ważne nie wolno było zabić takiej żaby, ani też wyrzucić jej z izby ale należało posadzić ją na łopacie do pieczenia chleba i wynieść bardzo daleko za dom. Jeszcze do niedawna w Kotulinie istniał zwyczaj zgodnie, z którym nie wydawało się ani mleka, ani masła, ani niczego innego z gospodarstwa przed i po zachodzie słońca bo jak wierzono nie przestrzeganie tego zakazu gwarantowało nieszczęście.
Pewna gospodyni, której jednak krowa mimo starań i opieki nagle przestała dawać mleko. Bardzo martwiło to kobietę bo nie miała czym nakarmić siebie ani swoich dzieci, a tymczasem sąsiadka, która nie miała krowy opływała w dostatki. Kobiecie nie dawało to spokoju więc poszła do niej w odwiedziny. Weszła do sieni patrzy i nie wierzy własnym oczom na płocie sąsiadki wisi sznurek, sąsiadka go doi, a ze sznurka mleko się leje. Wtedy zrozumiała, że jej sąsiadka była czarownicą. Okradana kobieta szybko posłała chleb do starej gospodyni z prośbą żeby go zażegnała i od tej pory jej krowa znów dawała mleko


Zobacz także

Śląsk. Rogale wiedeńskie są z Gliwic? Legenda o Skarbniku. Dzielne gliwickie kobiety
Historia Gliwic. Diabeł i niedźwiedź. Opowiadanie "O karczmie i tańcującym diable" i "O muzykalnym Diable"
Historia Częstochowy. Podanie o Kmicicu. Pałac w Kłobucku. O duchu śmiertelnie zakochanym
Historia Puszczy Niepołomickiej. Ród Żeleńskich. Historia Dębu Batorego

Najnowsze wpisy

Czym charakteryzują się smartfony z serii Redmi Note 13?
Co to jest parownica do ubrań i do czego służy?
Bitcoin rośnie w siłę
Telewizor marki Philips. Na ile cali warto postawić?
Inspiracje prezentowe na dzień babci
Relaksujące SPA nad jeziorem - gdzie się wybrać, by odprężyć ciało i umysł?
Inteligentne domy: nowe technologie w ocenie nieruchomości od dewelopera

Reklama