Fot. Bartłomiej Paulus

Wrocław - zakamarki Uniwersytetu Przyrodniczego

RMF FM
woj. Dolnośląskie
5 stycznia 2018
Niezwykła kolekcja czaszek w starej willi, sala operacyjna, w której zabiegom poddawane są konie, bank komórek rzadkich zwierząt, liczący ponad sto lat młyn czy miejsce, w którym specjaliści wyznaczają trajektorie lotu satelitów. Odwiedziliśmy najciekawsze zakamarki Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu działa od 1951 roku. Uczelnia to pięć wydziałów, trzydzieści jeden katedr i dziesięć instytutów. Pracuje tu blisko tysiąc sześćset osób. Studiuje ponad dziesięć tysięcy żaków.

Największą dumą Katedry i Kliniki Chirurgii na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej są sale operacyjne zlokalizowane przy Placu Grunwaldzkim we Wrocławiu. Wśród nich jest sala operacyjna dla dużych zwierząt. To tu operowane są między innymi konie. Ogromne pomieszczenie wyposażone jest w specjalistyczny sprzęt. Wykonywane są tu operacje ortopedyczne, chirurgiczne, okulistyczne czy stomatologiczne.

"Położenie konia nie jest łatwą sprawą. Najpierw musi on być uspokojony farmakologicznie. Następnie jest wprowadzany do specjalnego odcinka na sali, gdzie bezpiecznie może się położyć. Wówczas windą, dźwigiem możemy za kończyny go podnieść, no bo on waży od pół czasami do jednej tony i następnie położyć na stole operacyjnym" - mówi profesor dr hab. Zdzisław Kiełbowicz, kierownik katedry.

W sali jest także stanowisko anestezjologiczne, oczywiście ze sprzętem znacznie większym niż ten, który znamy ze szpitali dla ludzi. To między innymi respirator wykorzystywany w czasie zabiegów. Przy operacji pracuje od sześciu do dziesięciu osób.

Tuż obok jest także sala operacyjna dla małych zwierząt. W jednym z pomieszczeń można znaleźć specjalny inkubator dla psów. Są także pomieszczenia do diagnostyki z tomografem komputerowym czy urządzeniami do USG.

To tu wyznaczają trajektorię lotu satelity

Specjalistyczne sensory, które potrafią zmierzyć wstrząsy sejsmiczne, ruch satelity czy zmianę pogody można znaleźć na dachu Instytutu Geodezji i Geoinformatyki Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

"To nasze oczy i uszy na świat. Sensory, dzięki którym prowadzimy obserwację atmosfery, tektoniki, badamy przemieszczenie naszych budynków, to bardzo czułe urządzenia. Nasze obserwacje trafiają do centrum analiz pogody w Wielkiej Brytanii. Tam dzięki naszym danym poprawiane są prognozy pogody dla całej Europy. Dzięki naszym obserwacjom wiemy, czy europejska płyta tektoniczna jest stabilna, czy nie. Możemy obliczyć odległość między czujnikiem, które znajdują się tutaj i na satelicie, znajdującej się na orbicie MEO, czyli średniej orbicie. Są tam wszystkie satelity nawigacyjne. My je obserwujemy i możemy wyznaczyć ścieżkę takiego satelity na orbicie. Jeżeli z niej zboczy, my to wiemy" - tłumaczy dr hab. inż. Witold Rohm.

Zebrane dane trafiają do olbrzymiej serwerowni, gdzie są gromadzone i przesyłane dalej, między innymi do Wielkiej Brytanii czy Niemiec. Budynek instytutu to także niezwykłe magazyny, w których zgromadzony jest sprzęt geodezyjny wykorzystywany do nauki. Wśród urządzeń pomiarowych znajduje się między innymi nowoczesny dron, do którego przyczepiony jest sprzęt do skanowania terenu.

Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/niesamowite-miejsce/news-willa-pelna-czaszek-bank-komorek-czyli-zakamarki-uniwersytet,nId,2458606#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

Zebrane dane trafiają do olbrzymiej serwerowni, gdzie są gromadzone i przesyłane dalej, między innymi do Wielkiej Brytanii czy Niemiec. Budynek instytutu to także niezwykłe magazyny, w których zgromadzony jest sprzęt geodezyjny wykorzystywany do nauki. Wśród urządzeń pomiarowych znajduje się między innymi nowoczesny dron, do którego przyczepiony jest sprzęt do skanowania terenu.

Bank komórek zwierząt

Laboratoria i bank komórek somatycznych i gamet to duma Katedry Rozrodu z Kliniką Zwierząt Gospodarskich Wydziału Medycyny Weterynaryjnej. To tu w kilku niewielkich pomieszczeniach naukowcy biorą udział między innymi w ratowaniu dziko żyjących kotowatych, żbika czy rysia.

"Wyobraźmy sobie, że ginie zwierzę, które jest bardzo rzadkie, którego populacja jest bardzo rzadka, na przykład gepard w ogrodzie zoologicznym. W ciągu dwudziestu czterech godzin po śmierci tego zwierzęcia jesteśmy w stanie dojechać z zespołem i pozyskać gamety. Załóżmy, że to jest samiec, to gamety męskie, czyli plemniki i możemy zamrozić je w ciekłym azocie. Uwiecznić na lata. Załóżmy, że po kilku latach ginie samica. Może to być samica zabita przez złego człowieka w Afryce, przez kłusownika. Zespół ponownie dojeżdża i mrozi gamety żeńskie, czyli komórki jajowe. Po następnych kilku latach przeprowadzamy zapłodnienie in vitro. Po udanym zabiegu uzyskujemy embriony, które mrozimy w ciekłym azocie i oczekujemy na dobrą biorczynię, dobrą mamę, która zapewni donoszenie tej ciąży" - tłumaczy profesor dr hab. Wojciech Niżański.

To tu znajduje się bank plemników różnych gatunków zwierząt domowych i dzikich, jest bank komórek jajowych samic oraz bank embrionów. Jest także bank fibroblastów, czyli komórek, które mogą być w przyszłości podstawą do klonowania somatycznego. To rozwiązanie dla tych gatunków, które mogą całkowicie wyginąć. Komórki trzymane są w 30- i 50-litrowych pojemnikach na ciekły azot. Są w nich tysiące komórek. W takich warunkach mogą być przetrzymywane nawet kilkadziesiąt lat.

Willa pełna zwierzęcych czaszek i szkieletów

W niewielkiej wilii należącej do Zakładu Anatomii Zwierząt Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu znajdziemy pomieszczenia wypełnione kośćmi, szkieletami i czaszkami zwierząt domowych i dzikich.

"Przede wszystkim mamy zwierzęta występujące na terenie tej części Europy. Jest także niewielka kolekcja zwierząt egzotycznych. Są tutaj czaszka słonia, nosorożca, kręgi wieloryba, szkielet tygrysa czy wielbłąda. Charakterystyczna jest czaszka słonia. Niektórzy uważają, że od niej wzięły się legendy o cyklopach. Jest tutaj jeden, charakterystyczny otwór z przodu czaszki, które może wskazywać, że tam znajdowało się to jedno, wielkie oko cyklopa. Są także szczątki mamuta czy słonia leśnego" - mówi profesor dr hab. Maciej Janeczek.

Kolekcja zbierana jest od kilkudziesięciu lat. Najstarsze eksponaty pochodzą jeszcze sprzed drugiej wojny światowej.


Uczelnia, która ma własny młyn

Na terenie dawnego folwarku na wrocławskich Pawłowicach, należącego do uczelni znajduje się ponad stuletni młyn.

To młyn, który służył okolicznym rolnikom do lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Potem nie był potrzebny. Został zamknięty. Dzięki temu, że cały czas był w rękach Uniwersytetu Przyrodniczego przetrwał praktycznie nietknięty - mówi dr Maciej Oziembłowski.

We wnętrzach wciąż stoją urządzenia, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu mieliły zboże. W niektórych wciąż można znaleźć ziarna. W przyszłości to miejsce zostanie odnowione i wykorzystywane do edukacji.

Reklama