"Dom i Praca" Fundacji SYNAPSIS, czyli jak wspierać aktywność zawodową osób z autyzmem

Dzięki Fundacji SYNAPSIS już od trzydziestu lat osoby z autyzmem w różnym wieku otrzymują fachowe wsparcie terapeutyczne. Pełne zaangażowanie i nieustanna gotowość do pomocy dziesiątek specjalistów daje im większą szansę na funkcjonowanie w trudnej rzeczywistości.
Fot. materiały prasowe

Fundacja SYNAPSIS może być dumna ze swoich dotychczasowych osiągnięć. W czasie trzydziestu lat działalności zrealizowała blisko pięćset rozmaitych projektów, zdiagnozowała ponad cztery i pół tysiąca dzieci oraz przeszkoliła ponad dwadzieścia tysięcy specjalistów. Oprócz uruchomienia Centrum Diagnozy i Terapii Małych Dzieci, Pierwszego Niepublicznego Przedszkola Terapeutycznego, Ośrodka dla Dzieci i Dorosłych Osób z Autyzmem od niemal jedenastu lat Fundacja prowadzi także Zakład Aktywności Zawodowej „Dom i Praca”.

Przekaż 1% podatku

Najważniejsze to dać szansę

Ośrodek daje wsparcie, terapię oraz zatrudnienie 24 dorosłym osobom ze spektrum autyzmu. Cała mechanika tego miejsca opiera się – poza oczywiście pracą wspomnianych osób – na zaangażowaniu trenerów pracy, czyli pedagogów, psychologów oraz instruktorów. To oni każdego dnia wspierają oraz organizują zajęcia dla grupy pracowników z autyzmem w kilku pracowniach: ceramicznej, stolarskiej, rękodzieła artystycznego oraz biurowej.


Poza pracą, która w takim miejscu pełni funkcję aktywizacji zawodowej, odbywa się tutaj terapia w zakresie rehabilitacji sfer funkcjonowania, takich jak komunikacja, relacje społeczne oraz zachowanie. W życiu osób z autyzmem ważnym elementem rozwoju jest bowiem wsparcie drugiego człowieka. Właśnie w taki sposób uczenie się przebiega najszybciej, a specjaliści dbają o to, by każdego wyposażyć w odpowiednie narzędzia usprawniające funkcjonowanie, komunikację, a także dające poczucie sprawczości oraz umożliwiające większą samodzielność.


Zapiski z życia trenerów pracy dorosłych osób ze spektrum autyzmu


Codzienna współpraca trenerów oraz pracowników ze spektrum autyzmu mogłaby posłużyć za podwaliny do stworzenia kilkutomowej sagi. Oto dwa krótkie przykłady idealnie obrazujące skalę tego partnerstwa.

Krzysiek

Każdy dzień zaczynam tak samo: budzik dzwoni trzykrotnie, witając mnie ulubioną piosenką, potem kawa na balkonie, nawet gdy mróz, szybki prysznic, ubieranie, tramwaj, metro. Kiedy jednego z tych elementów zabraknie, czuję lekkie zaniepokojenie, ale potrafię sobie z tym poradzić. Gdy brak czasu, wlewam kawę do termicznego kubka, nie układam nawet włosów. W takich sytuacjach myślę o osobach, z którymi pracuję. Nie każdemu z łatwością przychodzą zmiany, brak jednego z elementów burzy całą poranną układankę. Ona jest ważna – porządkuje dzień, jest przewidywalna, daje poczucie bezpieczeństwa. Przecież większość z nas lubi wiedzieć co go czeka, prawda? Nie każda niespodzianka jest fajna.
Gdy wysiadam z metra, resztę trasy do Wilczej Góry pokonuję służbowym transportem z pracownikami pomocniczymi z autyzmem i całą kadrą trenerów pracy. W autobusie planujemy cały dzień, aby nikt nie czuł się zaskoczony, a po wejściu do pracy mógł otrzymać swój plan. Za plecami słyszę już niecierpliwe dopytywanie Artura: – Czy będzie dziś Ewa? Czy będzie dziś Adam? Jedziemy do pracy. – Jego czujne oko zauważy każdą zmianę, wyczekuje rozpoczęcia swojego dnia pracy, tak jak trzeba. Poinformowany o nieobecnościach i ewentualnych zmianach, Artur łapie oddech ulgi i opiera się o siedzenie fotela. Obserwuje jednak dalej, pilnuje punktualności odjazdu autokaru. Punktualność to podstawa!

Na miejscu czeka już kawa i herbata – niektóre koleżanki docierają przed nami własnym transportem. Można zjeść śniadanie. Widzimy Anię zawiązującą supełki na opakowaniu po znanym rogaliku. Dawno temu, na początku swojej pracy tutaj, uświadomiłem sobie, że też tak robię. Zajmują wówczas mniej miejsca w koszu na śmieci, kiedyś nawet zawiązałem na takim opakowaniu aż cztery supełki. Z Anią robimy tak nie tylko z opakowaniami po rogalikach. Z papierkami po cukierkach to dopiero jest zabawa i wyzwanie! Na śniadaniu Tomek układa kolorami wszystkie kubki w równym rządku, Bartek ustawia stoły równolegle, a Michał śniadanie zaczyna od deseru. Jakiś porządek musi być.

Po śniadaniu można wreszcie udać się na odprawę, na której wszyscy otrzymują swój plan dnia. Trenerzy też wiedzą, jakie zajęcia będą prowadzić. Odprawy wyglądają bardzo podobnie – są obrazki, aby przekaz był zrozumiały bez względu na umiejętności, rozmawiamy o pogodzie, dacie, nieobecnościach, najważniejszych sprawach. Każdy pracownik korzysta z książki do rozmów lub tabletu – w taki sposób może odpowiedzieć na pytanie trenera, pokazać swoją odpowiedź kolegom i koleżankom. Relacje nie dla wszystkich są czymś tak oczywistym. To tu nauczyłem się zwracać na nie większą uwagę w codziennym życiu. Dbam więc o nie, bo mogą być początkiem czegoś miłego i fajnego.


Po odprawie rozchodzimy się do pracowni. To tam tworzone są produkty, które później sprzedajemy – każdy ma w nich swój udział, nie trzeba znać się na wszystkim. Koledzy z zespołu są odpowiedzialni za warsztat pracowni, którą prowadzą, Przemek zajmuje się sportem, a Gosia dyżuruje w kuchni. Każdy ma swoje ulubione zajęcia i zawsze znajdzie się coś, w czym jest dobry. Zosia nie przepada za ceramiką, nie lubi kurzu, ma za to nieziemsko sprawne palce i celne oko – nawlecze nawet najmniejszy koralik. W całym ośrodku dużo się dzieje. Jest czas na pracę, odpoczynek i obiad, ale też na sport, rozluźnienie czy rozmowę.

Na koniec dnia znów spotykamy się w grupach, aby o wszystkim opowiedzieć. Korzystamy wówczas z różnych form przekazu, a z każdym nowym zadaniem poznajemy i uczymy się wykorzystać nowe słowa – werbalnie, za pomocą zdjęcia, piktogramu lub obrazka. Każdy ma coś do powiedzenia. A znacie to nieznośne uczucie, gdy brakuje nam jakiegoś słowa? U osób z autyzmem to nieznośne uczucie niekiedy zamienia się w złość. Dlatego właśnie wszyscy trenerzy pracują nad rozwojem komunikacji. To właśnie naszym zadaniem jest doprowadzenie do sytuacji, w której takie słowo można stworzyć, a w rezultacie nauczyć się z niego korzystać.

A potem to już tylko kurtka, buty i znów autobus. Każdy swój przystanek zna.

Paweł

Jest chłodny, zimowy poranek, więc brakuje światła. Jestem po czarnej kawie i dwóch zjedzonych precelkach. Pora, żeby trochę popracować. Wsiadam do naszego autokaru pracowniczego w umówionym miejscu. Zajmuję fotel gdzieś na środku. Po około pięciu minutach od startu nasz autobus znów się zatrzymuje i na przystanku wchodzi Antoni. Antoni nie mówi. Ja w sumie też często nie wiem, co mam powiedzieć. Uśmiecham się na jego widok, bo lubię mieć z nim dyżury. Antoni od razu po wejściu wybiera się na przechadzkę, by sprawdzić, kto dziś z naszych wspólnych znajomych jedzie do pracy.


Nasza wzajemna współpraca polega na informowaniu go o sytuacji na drodze poprzez wręczanie mu kilkucentymetrowych obrazków, które on z kolei przyczepia na rzep przed nim. Obrazki ilustrują czerwone światło, zielone, przystanek czy korek. Muszę zatem śledzić aktualną sytuację na trasie. To sprawia, że droga Antoniego do Zakładu Aktywności Zawodowej SYNAPSIS jest przewidywalna, bezpieczna – trochę jak rozmowa. Czasem, gdy stoimy w długim korku, wyjmuję swój smarfon i razem oglądamy moje zdjęcia z wakacji w górach. Podziwia widoki grani i przełęczy w Karkonoszach, lecz wiem, że przy jego górskim doświadczeniu moje jest niewielkie. On się wspina, a ja jedynie po nich chodzę.

Dziś jest czwartek, czyli będę wspomagał dorosłe osoby z autyzmem w pracowni ceramiki. Tomasz rozdrabnia glinę, łamie ją i modeluje w nietuzinkowe wzory i postaci, a potem szkliwi chyba wszystkimi kolorami tęczy. Łapię się na tym, że zawieszam oczy na dopiero co powstałych figurkach. Są jakby żywcem wyjęte z mitów greckich, ale połączonych trochę z obrazami Nikifora. Mają swój urok. Sam Tomasz w trakcie tworzenia zagaduje mnie na różne tematy związane z telefonami Apple’a oraz II wojną światową. Robi to w sposób tak sympatyczny, że odwzajemniam się uśmiechem i raczę go ciekawostką o skarbach III Rzeszy. Niestety, czas na przerwę.


Być może, a nawet na pewno nie jestem jak Jamie Oliver. Ani jak Gordon piekielny Ramsey. A szkoda. Są jednak takie dni, kiedy wraz z pracownikami z autyzmem trochę ich przypominamy. W piątki mamy zajęcia kulinarne. Będziemy gotować zupę. Chcecie przepis? Posłuchajcie.

Gdy już mamy garnek napełniony wodą, pływają udka kurczaka, dodaliśmy sól, pieprz i liść laurowy, to teraz liczę na wsparcie osób z autyzmem. Jeśli prawidłowo rozłożę włoszczyznę na stole, pokażę obrazek obieraczki i noża, to wtedy pomoże mi Ania, która nie słyszy i nie mówi. Pokroi marchewkę, seler w kostkę i nasza zupa ma już solidną podstawę. Porem i pietruszką na ogół zajmuje się Antoni – bardzo to lubi. Gdy chce jeszcze popracować, to zapraszam go do stolika. Siedzimy tam w pięciu chłopa razem z obieraczkami i deskami do krojenia i lecimy z ziemniakami, bo nie ma przecież zupy bez ziemniaków!

Czasami praca to całe życie

W każdej pracy najważniejszy jest człowiek. W pracy z osobami w autyzmem człowiek liczy się podwójnie, bo wszystko zależy od dobrej współpracy z trenerami. To element, bez którego miejsca takie jak Zakład Aktywności Zawodowej „Dom i Praca” Fundacji SYNAPSIS nie mogłyby istnieć. Aby pomóc pracownikom ośrodka w rozwoju ich umiejętności oraz dać im szansę na swobodną komunikację i budowę samodzielności, niezbędne są również smartfony, tablety, komputery i odpowiednie programy, aby tworzyć pomoce i obrazki. To dzięki tym podstawowym przedmiotom codzienna praca może przebiegać sprawnie i komfortowo dla osób ze spektrum autyzmu.


W pracowniach niezbędne są też półprodukty i narzędzia do ich przetworzenia. Do tego dochodzą standardowe opłaty za energię, wodę, gaz czy wywóz śmieci. Jak to w zakładzie pracy. Potrzeby są ogromne. Niestety, obecna sytuacja mocno pokrzyżowała codzienną rutynę, a środki na przetrwanie topnieją. Dla pracowników to niezwykle bolesne doświadczenie, co w wielu przypadkach może mieć fatalne skutki. Każdego dnia wszyscy uczą się czegoś nowego. Oby tym razem to nowe nie okazało się czymś bardzo złym.

Wpłać darowiznę i pomóż dzieciom z autyzmem!