Małżeństwo zginęło na kempingu
Do tej mrożącej krew w żyłach tragedii doszło w województwie lubuskim. Małżeństwo, 70-letnia kobieta i 72-letni mężczyzna, przyjechało na kemping nad stawami w Brzeźnie. Mieszkańcy Sulechowa zamierzali przez kilka dni oddać się wędkowaniu. Niestety, ich krótki wypoczynek szybko zamienił się w koszmar. W niedzielę 24 października znajomi znaleźli ich ciała.
Przyjaciele ofiar natrafili na zwłoki w przyczepie kempingowej, w której nocowało małżeństwo. Na miejsce tragedii natychmiast wezwano służby, które przez kilka godzin prowadziły oględziny. Śledztwo wszczęła również Prokuratura Rejonowa w Świebodzinie. Lekarz, który przyjechał na kemping, stwierdził, że za śmiercią 72-latka i jego 70-letniej żony najprawdopodobniej nie stały osoby trzecie.
Prokuratura zna wstępną przyczynę tragedii
We wtorek, 26 października, przeprowadzona została sekcja zwłok małżeństwa. Tym samym potwierdziły się ustalenia śledczych, że do tragedii na kempingu nie przyczyniły się osoby trzecie. Co więc było przyczyną śmierci pary? Okazuje się, że w ich przyczepie kempingowej znalazło się urządzenie grzewcze zasilane gazem, z którego najprawdopodobniej wydobywał się tlenek węgla.
Podczas sekcji nie ujawniono obrażeń na ciałach pokrzywdzonych. Prawdopodobną przyczyną zgonu było zatrucie tlenkiem węgla, okoliczności te mają potwierdzić badania krwi, którą zabezpieczona do badań toksykologicznych – przekazała PAP rzecznika Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze, Ewa Antonowicz.
To nie pierwsza taka tragedia, do której doszło na terenie powiatu zielonogórskiego. We wrześniu zeszłego roku małżeństwo wybrało się na ryby nad Odrę. Jakiś czas później w pobliżu wsi Będów znaleziono w samochodzie ich ciała. Okazało się, że małżonkowie w wieku 50 lat śmiertelnie zatruli się spalinami, gdy ogrzewali się w pojeździe.
Źródło: PAP