Dramat koni trwa
Od wielu lat trwa debata na temat złego traktowania koni w polskich górach. Zwierzęta te są wykorzystywane do przewożenia turystów, w celach zarobkowych. Często jednak warunki, w jakich muszą pracować, są dramatyczne. Dorożki bardzo często są przepełnione, a konie pracują niezależnie od pogody – czy na zewnątrz jest 30, czy -30 stopni. Niejednokrotnie już niestety zdarzało się, że zwierzę padło podczas tak katorżniczej pracy. Obrońcy praw zwierząt od dawna apelują do władz, by zakazać wykorzystywania koni do transportu turystów. Wciąż jednak bezskutecznie.
Społeczne zaangażowanie
Kiedy ze stron odpowiednich organów nie ma żadnej reakcji, jedyne, co mogą zrobić wszelkie organizacje lub też nawet prywatne osoby, to uświadamiać Polaków w tej kwestii. Nie tak dawno temu głośno było o niepełnosprawnym 5-latku na wózku inwalidzkim, który samodzielnie (będąc oczywiście pod opieką mamy) zdobył m. in. Morskie Oko czy wjechał na Polanę Chochołowską.
Chłopiec i jego matka chcieli pokazać turystom wybierającym podróż bryczką, że jeżeli niepełnosprawny 5-latek potrafi pokonać średnio wymagającą trasę do Morskiego Oka, to i dorośli, silni i w pełni sprawni ludzie nie powinni mieć z tym problemu i zamiast bezmyślnie męczyć konie mogliby wybrać spacer.
Bezrefleksyjne lenistwo
Okazuje się, że zdobycie Morskiego Oka nie jest również problemem dla 77-latki, która w przeszłości przeszła dwie poważne operacje. Jej wnuczka Anita postanowiła opisać całą historię, by „dać przykład ludziom leniwym, że wszystko się da”. Anita pisze, że staruszka sama i weszła, i zeszła z Morskiego Oka, podpierając się parasolką. „Przez całą drogę ani razu nie pozwoliła się wziąć pod rękę, żeby jej pomoc i ani razu nie chciała zawrócić” – opisuje wnuczka. W tym czasie obie kobiety były mijane przez dorożki, które w sezonie wakacyjnym kursują niemal jedna za drugą.
„Ci bez serca ludzie siedzący na tej naczepie cieszyli się, że jadą sobie wozem. I mało tego byli bardzo bezczelni, bo gdy ich mijaliśmy, mówiłam: „Spacerkiem sobie iść, a nie konie męczyć”. To na to mi odpowiadali, że wiek nie ten. Powiedziałam, że z przodu idzie moja babcia – 77 lat, która miała dwie poważne operacje, a pani się zaśmiała i powiedziała, że im zazdrościmy, że jadą” – pisze zszokowana wnuczka.
Jak pisze kobieta, jej 77-letnia babcia w Zakopanem była po raz pierwszy. Wejście nad Morskie Oko zajęło jej 3,5 godziny. „Nawet moja babcia zrozumiała, o co chodzi z tymi końmi. Była pierwszy raz w Zakopanem. No i jadąc tam myślała, jak wiele innych osób, że konie od zawsze pracują ciężko na wsi i w mieście. A później zobaczyła, jaka to trasa i ile osób różnej wagi wsiada, i jak te konie się męczą, pocą, i im aż im żyły wychodzą, i mają pianę na pyskach” – opisuje.
Bierzmy przykład
Anita twierdzi, że jej babcia powinna być wzorem dla młodszych od niej osób, które z czystego wygodnictwa wybierają podróż bryczką. „Powinni się wstydzić swojego lenistwa i nakręcania tej maszynki pieniędzy. Bo tak naprawdę kręci się to dzięki takim leniwym ludziom. Gdyby nie oni – to nie byłoby tego” – podsumowuje.