Krynica Zdrój - pijalnia wód

RMF FM
Będąc w Krynicy należy przejść się jej ulicami, żeby z bliska przyjrzeć się słynnym domom wczasowym, pensjonatom, restauracjom i pijalniom wód.

Prawie wszystkie  ozdobione są w charakterystyczny dla Krynicy sposób - drewnianymi galeryjkami i balkonami. Na bulwarze Dietla, czyli głównym deptaku Krynicy, rozlokowały się najbardziej reprezentacyjne wille.

Największa to Witoldówka. Tu w XIX wieku mieścił się zakład dietetyczny, w którym lekarze  wpajali  kuracjuszom zasady zdrowego stylu życia. Tyle lat mija, a my do dziś mamy z tym kłopot. Dalej stoi pomalowana na niebiesko Romanówka - Muzeum Nikifora.

Ale być w Krynicy i nie spróbować tutejszych leczniczych wód to grzech, więc zapraszam do Pijalni Głównej. Kuracjusze decydują się w większości na picie dwóch rodzajów wód: wody Jana - tutejsze zabawne powiedzenie mówi: "Janie, Janie, czemu ciągniesz mnie ku ścianie" bo woda ma właściwości moczopędne i wody Zuber - tę piją bardzo odważni. Dlaczego odważni? Zuber zawiera siarkę i ma zapach - co tu dużo mówić - zgniłych jaj, a smakuje jak zimna woda po ugotowaniu ziemniaków. Brrrr...

Niemniej lecznicze właściwości krynickich wód podziemnych udowadniał już słynny krakowski profesor Józef Dietl, który uważany jest za ojca polskiej balneologii.

Dziś mamy pewność, że tutejsza woda leczy wiele schorzeń. Kąpiele są wskazane dla osób z wadami serca i nadciśnieniem, a wody pitne pomagają w schorzeniu nerek i obniżają poziom cholesterolu. Dopiero więc wznosząc szklankę z krynicką wodą, można z czystym sumieniem spełnić nasz staropolski toast mówiąc: na zdrowie!

Reklama