Wulfsberg, tak się dawniej nazywały Strzmiele - od nazwiska dawnego właściciela. Był nim Wulf Bork II, w XIII wieku kasztelan kołobrzeski, który miał w herbie biegnącego wilka z koroną na łbie.
To tutaj w otoczonym fosą zamku, po którym został tylko niewielki dwór, w roku 1548 urodziła się Sydonia von Bork - najmłodsza córka Ottona - pana na Wilczym Gnieździe. Była piękna i wykształcona. Potrafiła czytać i pisać, interesowała się medycyną i zielarstwem... Zginęła jako czarownica.
Jako panna miała co najmniej 15 narzeczonych, bez problemu mogła wyjść za mąż, jednak nigdy tego nie zrobiła. Być może dlatego, że jej pierwszy narzeczony - książę z rodu Gryfitów zostawił ją dla innej. Po śmierci ojca, pozbawiona majątku przez brata, zaczęła się procesować. Miała coraz więcej wrogów. I oczywiście nie żadne czary, tylko chciwość brata i jego wspólników spowodowała, że Sydonię - jako szlachciankę najpierw litościwie ścięto, a potem spalono na stosie. Miała wtedy 70 lat.
W rocznicę jej śmierci, Szczecińskie Towarzystwo Historyczne składa kwiaty pod Bramą Młyńską w Szczecinie gdzie została stracona, bo Sydonia doczekała się rehabilitacji i została prawdziwą bohaterką romansów i legend - jako najsłynniejsza pomorska czarownica.
Dziś powiedzielibyśmy o niej, że była po prostu niezależną, asertywną, singielką. A tym przecież nikomu nie można zaszkodzić.