Dziś 5. rocznica śmierci Sławomira Mrożka. Przypominamy jego anegdoty

15 sierpnia 2013 roku, w Nicei zmarł Sławomir Mrożek, dramatopisarz, prozaik, satyryk, eseista, rysownik; autor dramatów "Policja", "Indyk", "Tango", "Emigranci", "Portret", "Pieszo", "Miłość na Krymie", zbiorów opowiadań "Półpancerze praktyczne", "Słoń", "Wesele w Atomicach", a także autobiograficznej książki "Baltazar".
Fot. Shutterstock

Na co dzień skryty i wycofany. Jego małomówność obrosła już legendą. Nieśmiałość i skromność, które wybijały się w przypadku Sławomira Mrożka na pierwszy plan, nie przeszkodziły mu jednak być postacią nietuzinkową i niezwykle barwną. Świadczą o tym anegdoty, które na jego temat od lat już krążą w świecie literackim. Przybliżamy je w piątą rocznicę śmierci dramatopisarza. Niech zobrazują pełen dystansu odbiór rzeczywistości, jaki charakteryzował tego wielkiego literata.

Milczenie mało którego człowieka potrafiło tak zadziwiać, onieśmielać i intrygować zarazem. Mrożek nigdy nie należał do ludzi gadatliwych. Wystarczy przytoczyć historię z przełomu lat 50. i 60., kiedy w stolicy gościł Friedrich Dürrenmatt. Nasz początkujący wówczas pisarz poszedł na spotkanie z tym szwajcarskim dramaturgiem. Nie odezwał się jednak ani słowem. W końcu swoim cichym zachowaniem zwrócił uwagę poety i teatrologa Konstantego Puzyny. Poprosił on Mrożka szeptem, by zadał gościowi jakieś pytanie. Ten odpowiedział na to słyszalnym półgłosem: Zapytaj go: co słychać?

 

Jak Mrożek milczał z Beckettem i zawstydzał żurnalistów

Nie bardziej autor "Tanga" i "Emigrantów" był rozgadany podczas spotkania z samym Samuelem Beckettem, do którego doszło pod koniec lat 60. Wspomniał o tym Antoni Libera w książce "Godot i jego cień". Dwaj dramaturdzy podobno milczeli przez godzinę, sącząc butelkę irlandzkiej whisky w przyjaznej atmosferze. No bo właściwie o czym mieliśmy rozmawiać? - miał potem zapytać Mrożek.

Małomówność autora "Emigrantów" mogła jednak budzić konsternację. Zwłaszcza dziennikarzy. Wywiad z wybitnym dramaturgiem musiał być stresujący, wystawiając żurnalistę na próbę warsztatu i... cierpliwości.

Niech za dowód posłuży opowieść pewnej dziennikarki, która próbowała rozmawiać z Mrożkiem po jego powrocie do Meksyku. Wywiad okazał się prawdziwą męką. Z rozmówcy nie udało się wydobyć nic poza lakonicznym "tak" i "nie". W prawdziwe zdumienie wprowadziła jednak kobietę reakcja Mrożka na pytanie o jego rancho La Epifania. Jak wynika z jej relacji, dramaturg wyciągnął plik fotografii i po kolei demonstrował je wyliczając: raz, dwa, trzy. I tak do 30, bez słowa komentarza - wspominała dziennikarka.

Dramaturg powściągliwy

Na podstawie anegdot rysuje się obraz Mrożka jako człowieka powściągliwego. Nie lubił się spoufalać, chwilami potrafił okazywać to w dość ostentacyjny sposób. Miałby tu coś co powiedzenia aktor i reżyser Maciej Englert, który przed jednym ze swoich spektakli posadził dramaturga w pierwszym rzędzie i próbował zabawić go rozmową. Reakcja Mrożka była co najmniej zaskakująca. Spojrzał na reżysera i zapytał ze zdziwieniem: Przepraszam, a kim pan jest? To niejedyna opowieść tego typu. W nie mniejsze osłupienie Mrożek musiał wprowadzić panie, które obskoczyły go na jednym z przyjęć. Jak głosi anegdota, najpierw zalały go potokiem słów, aż wreszcie zamilkły w oczekiwaniu na odpowiedź. Dramaturgowi jednak ani na myśl nie przyszło, by wdawać się w dysputy. Odwrócił się i wyszedł, rzucając wcześniej pełne kurtuazji: Do widzenia.

O Mrożku, który nie chciał pożyczyć pieniędzy

Jedna z legend mówi o Mrożku unikającym... swojego sąsiada. Anegdota pochodzi z czasów, gdy pisarz mieszkał w słynnym Domu Literatów przy ul. Krupniczej, pracował w "Dzienniku Polskim" i pisywał recenzje teatralne do "Echa Krakowa".

Według niektórych źródeł, Mrożek niemal nie opuszczał swojego pokoju! Cały dzień siedział i pracował, a obiad podstawiano mu pod drzwi. Unikał też pewnego sąsiada. Mowa o Stanisławie Czyczu, który mieszkał "za ścianą". Mrożek miał obsesję, że ów człowiek chce od niego pożyczać pieniądze. Podobno, gdy któregoś razu spotkał go w piwnicy, natychmiast zgasił świecę i padł na ziemię.

 

Kto rozśmieszy Mrożka?

Warto jednak pamiętać o bardziej pogodnej stronie twórcy. Widok uśmiechniętego Mrożka być może nie należał do częstych, ale byli tacy, którzy potrafili go rozśmieszyć do łez. Wśród nich był poeta i krytyk literacki Bronisław Maj. W rozmowie z dziennikarką Magdaleną Kursą wspominał:

Rzeczywiście udało mi się go kiedyś trochę rozbawić. To było podczas kolacji u Wisławy Szymborskiej, która zmusiła mnie do zaimprowizowania historii Pani Loli [kabaretowa kreacja Bronisława Maja oparta na postaci legendarnej szatniarki z Domu Literatów przy ul. Krupniczej - przyp. red.] Sławomir Mrożek śmiał się długo, a potem - już w milczeniu - pokłonił się po włościańsku oddając mi honor.

O tym, że Mrożek odżywał w gronie bliskich, "często stając się duszą towarzystwa", opowiedziała kiedyś wydawczyni jego dzieł Anna Zaremba-Michalska. Siedzieliśmy kiedyś w większej grupie, w restauracji. Był akurat karnawał, wszędzie leżały zabawne czapeczki. Mrożek włożył jedną z nich na głowę i, mówiąc wprost, zaczął się wygłupiać. Innym razem, w podobnej sytuacji, zauważył wiszące na ścianach zdjęcia przedwojennych aktorek. Spodobało mu się zwłaszcza jedno, z panią eksponującą piękną nogę, i zaczął ją naśladować - opowiadała.

Ogromne poczucie humoru i dystans do swojej osoby zdradza jeszcze jedna anegdota. Opowiada ona o Mrożku już starszym, siedzącym na ławce w majowy dzień. To wtedy pisarz dostrzegł młodego człowieka w garniturze i domyślając się, że jest to maturzysta, zapytał z troską:

- Było "Tango"?

- Było - odpowiedział strapiony młodzieniec.

- Przepraszam - wydusił Mrożek.

Więcej anegdot i sytuacji "jak z Mrożka" można odnaleźć w jego dziennikach, biografiach i opracowaniach literackich. Do ich przejrzenia chyba nikogo nie trzeba już zachęcać.

Wybrane dla Ciebie

Zobacz także

Nie żyje polski kultowy pisarz fantasy. Feliks W. Kres miał 56 lat
"Prawdziwa przemoc nie jest cool". Historia gangstera, który został pisarzem
Nie żyje Jerzy Szperkowicz. Wybitny dziennikarz i pisarz odszedł w wieku 89 lat

Gorący temat

Wojciech Szczęsny skończył 34 lata! Tak świętował z rodziną. Tort robi wrażenie! [FOTO]
Wojciech Szczęsny 18 kwietnia obchodzi urodziny. W tym roku mężczyzna świętował je w towarzystwie ukochanej Mariny oraz synka Liama. Tort, który przygotowano na to wydarzenie, robił imponujące wrażenie! Zobaczcie sami.

Reklama

Najnowsze wpisy

Nie przegap

Reklama