Po tym tatrzańskim schronisku zostały tylko wspomnienia. Lawina porwała budynek i ludzi... "Wszyscy szukali, chcieli ratować, a tu nie było co"

W nocy z 2 na 3 marca 1956 roku schronisko w Dolinie Goryczkowej w Tatrach przestało istnieć. Z Kondratowego Wierchu, ze Żlebu Marcinowskich, zeszła lawina, która zmiotła je z powierzchni ziemi. Nikt nie przeżył. "Byli blisko siebie... a Marcinowska obierała kartofle... nożyk miała w ręku. To musiała być chwila, jak się to wszystko zwaliło".

Schronisko Marcinowskich w Dolinie Goryczkowej

Schronisko Marcinowskich znajdowało się na wysokości około 1310 m n.p.m. w dolnej części doliny na Niżniej Goryczkowej Równi, u północno-wschodnich podnóży Kondratowego Wierchu.

Prywatny schron wybudował w 1936 r. Jan Polak z Murzasichla. Pierwotnie był to niewielki drewniany dom, który nie oferował wyszukanych warunków. Sporadycznie zatrzymywali się tam narciarze, którzy zjeżdżali z Kasprowego Wierchu. Podczas wojny działał w nim obóz Hitlerjugend. Przysposabiano tam wówczas młodzież niemiecką do życia w spartańskich warunkach.

Po II wojnie światowej schronisko wydzierżawili Zofia i Władysław Marcinowscy. Wówczas ruch turystyczny był o wiele bardziej wzmożony. Niestety, historia tego miejsca i jego gospodarzy skończyła się tragicznie w 1956 roku. W nocy z 2 na 3 marca z Kondratowego Wierchu żlebem (który nazwano potem Żlebem Marcinowskich) zeszła potężna lawina, która zmiotła z powierzchni ziemi zabudowania i zabiła 5 osób, które znajdowały się w tym czasie w budynku – zginęli Zofia i Władysław Marcinowscy oraz trzech żołnierzy Wojsk Ochrony Pogranicza.

Rodzice zabrali mnie też tego dnia do schroniska, ale ponieważ byłam przeziębiona opowiada córka zmarłych tragicznie gospodarzy  - Maria Gąsienica-Marcinowska - to mama zawiozła mnie z powrotem... no i wracała wieczorem do taty, który został w schronisku i pan Bartlik, który pracował wtedy na kolejce, opowiadał mi, że oni mamę wywieźli samą. I wywieźli ją, żeby nie musiała sama chodzić po lesie wieczorem (...) No i mama niestety zdążyła na tą lawinę, bo prawdopodobnie nie byłoby jej tam.

"To musiała być chwila, jak się to wszystko zwaliło" 

Zofia Marcinowska zdążyła na ostatni kurs kolejki na Kasprowy Wierch - sama pojechała do Myślenickich Turni i dalej poszła piechotą. Prawdopodobnym jest, że gdyby poszła z Kuźnic to przeżyłaby tę feralną noc.

To była góra śniegu, belek... wszystko to razem pomieszane i oni zostali zepchnięci. Byli blisko siebie... a Marcinowska obierała kartofle... nożyk miała w ręku. To musiała być chwila, jak się to wszystko zwaliłowspomina Michał Gajewski - ratownik TOPR.

Żywioł zniszczył również drugie znajdujące się na Niżniej Goryczkowej Równi schronisko zwane Schroniskiem Króla. Budynek z ogromną siłą został rzucony na las - poza zdemolowanym dachem niewiele z niego również zostało.

Akcję ratunkową rozpoczęto natychmiast po zaalarmowaniu przez żołnierzy Służby Pogranicza Straży Pożarnej i placówki Górskiego Pogotowia Ratunkowego. Wzięło w niej udział około 500 osób.

Bardzo dużo ludzi, wszyscy szukali... Chcieli ratować, a tu nie było cokomentuje Gajewski.

Więcej na ten temat możecie dowiedzieć się z filmu TPN i TOPR - "Żleb Marcinowskich", który powstał w ramach akcji lawinowe ABC.

Wybrane dla Ciebie

Zobacz także

Gorący temat

Stanisław Tym pokazał się po długiej przerwie. 86-letni aktor ma kłopoty z poruszaniem się
Stanisław Tym to aktor doskonale znany z kultowych produkcji takich jak "Miś", "Rejs" czy "Rozmowy kontrolowane". 86-letni aktor ma za sobą skomplikowaną i zagrażającą życiu operację. Ostatnio pokazał się na premierze spektaklu.

Reklama

Najnowsze wpisy

Nie przegap

Reklama