Purple Disco Machine w RMF FM. Tylko nam wyznał swoją tajemnicę

Purple Disco Machine to obecnie jeden z czołowych DJ na świecie! Jak radzi sobie bez imprez? Czy lubi tańczyć i rozkręcać imprezy? Co zabiera ze sobą w każdą podróż? O tym wszystkim opowiedział w ekskluzywnym wywiadzie dla RMF FM! Z Purple Disco Machine rozmawiał Mateusz Opyrchał!




 

Mateusz Opyrchał: Jakie to uczucie, kiedy twój kawałek jest najczęściej granym utworem w stacjach radiowych w Polsce i nie schodzi z czołówki najczęściej odtwarzanych piosenek na platformach streamingowych?

Purple Disco Machine: Prawdę mówiąc to dziwne uczucie, bo nikt z nas nie przewidywał, że "Hypnotized" odniesie taki sukces, kiedy zdecydowaliśmy się opublikować go na początku tego roku jako singiel. Mieliśmy nadzieję, że się spodoba, ale nie wiedzieliśmy, że aż tak. Jestem bardzo szczęśliwy zwłaszcza, że w tym trudnym czasie nie mogę grać koncertów, podróżować... To bardzo ważne, ze mimo wszystko, wciąż czuję więź z moimi fanami.

M.O.: Tańczę do tego kawałka w kuchni, sypialni, gdziekolwiek tylko mogę. Nawet w radiu, na korytarzu... To naprawdę działa! Bardzo dziękujemy, że mimo zamkniętych klubów, możemy sobie zorganizować dyskotekę, gdzie tylko chcemy.

P.D.M.: Proszę bardzo! (śmiech) Taki był plan! To utwór, który sprawia, że chce ci się tańczyć, uśmiechać. Chyba dlatego też "Hypnotized" odniósł taki sukces w czasie koronawirusa w Europie, zwłaszcza w Polsce, Niemczech, we Włoszech. Mamy za sobą ciężkie miesiące i ten numer pomógł nam przetrwać, tańcząc i uśmiechając się, a nie myśląc tylko o wirusie i tym, co będzie dalej. To bardzo ważne, żeby w trakcie tak długiego czasu spędzonego w domu, słuchać chociaż pozytywnej muzyki.

M.O.: Każdy próbuje sobie radzić z izolacją, jak tylko może. Dla ciebie to też wyjątkowo trudny okres, bo nie możesz grać koncertów, imprezować razem z fanami. Jak sobie radzisz nie mogąc robić tego, co kochasz?

P.D.M.: Szczerze nie mam pojęcia. (śmiech) Chyba tak, jak każdy. Są dni, które dają mi sporo frajdy - mam rodzinę i dzieci, które trzeba odwieźć do szkoły. Zawsze jest coś do zrobienia i zawsze są jakieś małe problemy do rozwiązania. Najtrudniejsze jednak dla mnie są weekendy. Strasznie tęsknie za byciem w trasie, podróżowaniem, dawaniem koncertów, odkrywaniem nowych miejsc na świecie. To była część mnie, która nagle zniknęła. Najbardziej trafia to do mnie w każdy piątek, kiedy zwykle pakowałem walizkę i jechałem na lotnisko. Teraz po prostu siedzi w domu i myślę sobie "ok, przede mną weekend, jak każdy inny...". Wtedy ciężko radzę sobie z nudą. Zwłaszcza kiedy w Niemczech mamy lockdown, praktycznie wszystko jest pozamykane; bary, restauracje, kluby, kina. Nie możesz wyjść, nie możesz umówić się na obiad. Trochę nuda. Zwykle wtedy włączam Netflixa albo biorę dwugodzinną kąpiel. Ostatnio odkryliśmy ponownie grę w karty! Nie grałem jakieś dziesięć lat. Zapraszamy znajomych i gramy w karty... Jest bardzo miło ale gdybym tylko mógł, zamieniłbym to na możliwość zagrania koncertu gdzieś na drugim końcu świata. Wydaje mi się, że moja żona nawet by się ucieszyła. Trochę ją już wkurzam tym siedzeniem w domu.

M.O.: Nie wierze, że jako DJ, nie wiesz jak zorganizować dobrą imprezę w domu. Zdradź nam jakieś patenty.

P.D.M.: Pewnie, że wiem! Dobra impreza rozpoczyna się od dobrego jedzenia. To bardzo ważne. Mogą to być przekąski, ser, krakersy i dobre wino. Bardzo ważne jest to, co pijemy. Dobrej jakości drinki, po których na następny dzień nie boli nas głowa... Butelka dobrego wina albo ginu z tonikiem. Niezbyt mocnego, żebyśmy mogli korzystać z nocy, a nie upijać się przed północą. Do tego oczywiście muzyka. Chyba najgorsze co przeżywamy teraz, to separacja od ludzi i przyjaciół. Spędzamy czas we własnym domu z maksymalnie trójką innych domowników. Jesteśmy zdani na prywatne imprezy w towarzystwie czterech lub pięciu osób. Pamiętajmy o tym, że mamy 2020 - pozostaje nam udany wieczór w miłym, kameralnym towarzystwie. To też może być dobra impreza.

M.O.: Jak te rodzinne imprezy wyglądają u Ciebie? Jako DJ jesteś pewnie odpowiedzialny za muzykę.

P.D.M.: To zależy. Mamy gramofon w salonie więc, kiedy jest czas imprezy, to oczywiście robię konkretną selekcję moich winyli. Nawet w trakcie obiadu - mam sporą kolekcję muzyki jazzowej, specjalnie na te okazje Gregory Porter, Norah Jones... a potem wchodzi muzyka taneczna. Oczywiście najlepiej mieć swoją ulubioną playlistę, albo nawet przygotowany mix.

M.O.: Jaką playlistę poleca Purple Disco Machine?

P.D.M.: Na pewno "Hypnotized"! Ostatnio wydałem też coś zupełnie nowego - "Exotica". Zrobiłem też remix dla Kylie Minogue i Royal Blood. Ten drugi jest bardziej rockowy. Wszystkie te kawałki pokolorują wam trochę czas w trakcie pandemii. Sam ostatnio rzadziej sięgam po płyty z elektroniką albo muzyką taneczną. Gregory Porter czy Katie Melua to artyści, którzy ostatnio pozwalają mi trochę wyluzować.

M.O.: W twojej twórczości przewijają się przeróżne gatunki; od disco przez house, funk, dance, a miłością do muzyki zaraził cię ojciec.

P.D.M.: Na pewno ciężką przeprawą dla mnie było dorastanie we wschodniej części Niemiec. Mówię tutaj o muzyce, bo disco i płyty ze Stanów były praktycznie niedostępne. Dlatego też mój ojciec słuchał raczej niemieckich kapel rockowych. Po zburzeniu muru berlińskiego, jakoś w 1991 pojechałem pierwszy raz na zachodnią stronę do ogromnego sklepu z płytami. Pamiętam, że zobaczyłem wtedy ściany półek z winylami, płytami cd. Było tam dosłownie wszystko. Czułem się jak w niebie i wtedy pierwszy raz w życiu zdałem sobie sprawę, że jestem uzależniony od muzyki. Ojciec pozwolił mi kupić tylko jedną płytę. Przesłuchałem mnóstwo piosenek i nie mogłem się zdecydować, którą płytę wybrać. Na pewno ten moment i rok 1991 to był początek mojej kariery.

M.O.: Pamiętasz, jaką płytę wtedy kupiłeś?

P.D.M.: To chyba było Inner Circle "Sweat". Nie wiem dlaczego... To był wtedy hit! Z tym pozytywnym, tanecznym, słonecznym, wakacyjnym klimatem.

M.O.: Od strony muzycznej znamy Cię bardzo dobrze. To teraz jedna rzecz, o której wolałbyś żeby twoi fani nie wiedzieli. Jeśli wiesz co mam na myśli - może śpisz w skarpetkach. Dawaj jakieś sekrety!

P.D.M.: Nie śpię w skarpetkach! Ale jeśli to możliwe, zabieram ze sobą w trasę swoją poduszkę. Może dlatego, że się starzeję ale sen jest dla mnie bardzo ważny. Jakieś 15 lat temu nawet nie dbałem o to, czy będę spał w hotelu. Teraz bardzo ważne dla mnie jest to, czy jest w nim odpowiednie łóżko. Jeśli dużo podróżujesz, to te kilka godzin snu może być naprawdę istotne. Jeśli to możliwe, zawsze biorę ze sobą poduszkę. Moja żona zawsze się ze mnie śmieje, kiedy lecimy na wakacje i zabieram ją do samolotu. Ma mnie wtedy za jakiegoś idiotę... Dla mnie to jest po prostu ważne. Nigdy nie zapominam zabrać na wakacje swojej poduszki. Za jakieś dziesięć lat, kiedy będziesz w moim wieku, nie będziesz się z tego śmiał!

M.O.: W ogóle się z tego nie śmieje, też mam swoją ulubioną poduszkę... Z tym wiekiem też bym nie przesadzał, bo jesteś w stanie rozkręcać imprezy na tysiące ludzi, tańcząc do bladego świtu.

P.D.M.: Tak serio jestem z tych "nietańczących" DJ-ów. Kiedy gram muzykę, jestem najnudniejszym człowiekiem na ziemi. (śmiech) Gram zwykle muzykę disco, dlatego mam okazję oglądać sporo ciekawych imprezowiczów, tańczących niczym na parkiecie legendarnego Studio 54. Ja niestety nie tańczę, bo kiepsko to wygląda w moim wykonaniu. Ludzie często patrzą na mnie jak na dziwaka. Czasem się zapominam i daje się ponieść muzyce. Wygląda to ciekawie. (...)

M.O.: Do robienia muzyki podchodzisz za to profesjonalnie. Widziałem cię ostatnio na Instagramie w twoim studiu. Ile masz klawiszy? To jest jakieś szaleństwo!

P.D.M.: Nie wiem! Musiałbym policzyć. 15 albo 16... Ale mam jeszcze kilka w magazynie. Myślę, że jakieś 15 podłączonych.

M.O.: Budzisz się i od razu możesz grać!

P.D.M.: Moje studio jest poza domem. Po obudzeniu muszę zawieźć dzieci do przedszkola i szkoły, a potem dopiero do studia. To jak zwykła praca. Między 9.00 a 15.00 jestem w studiu i pracuję.

M.O.: Przynajmniej nie ma problemu z tym, jaki prezent zrobić ci na święta. Napisałeś już list do św. Mikołaja?

P.D.M.: Oczywiście! Ale on go chyba nigdy nie dostaje. Może piszę pod zły adres. Moje dzieci piszą listy co rok. Wciąż wierzą, że ktoś przynosi prezenty, a okazuje się, że to tak naprawdę my. Źle się z tym czuje, że kiedyś się dowiedzą i powiedzą wtedy coś w rodzaju: "Ty idioto, okłamywałeś nas przez ostatnie 6 lat! Mikołaj nie istnieje!". Tego się boję. Ale uwielbiam Święta i wszystko, co w tym czasie się dzieje. Uwielbiamy z żoną odwiedzać świąteczne jarmarki. W tym roku będzie ciężko, ale lubię wtedy napić się grzanego wina. To jest prawdziwe szaleństwo - zawsze słuchamy bardzo dużo świątecznych piosenek.

M.O.: Twoje ulubione?

P.D.M.: Ta znana na całym świecie - to na pewno "Last Christmas" Wham!

M.O.: Ponadczasowy numer!

P.D.M.: Ponadczasowy do idealne stwierdzenie! To po prostu dobry kawałek... muzycznie, wokalnie. Wham! robili naprawdę dobrą muzykę, nie tylko "Last Christmas".

M.O.: Myślałeś kiedyś, żeby zrobić remix?

P.D.M.: Nie! To najgorsze co możesz zrobić będąc artystą. Albo najlepsza droga do tego, żeby zniszczyć swoją karierę. (...)

M.O.: Purple Disco Machine - mam nadzieję, że w końcu zobaczymy cię na scenie w Polsce, zaraz po tym jak ten dziwny czas pandemii się skończy. Wierzę, że to się uda!

P.D.M.: Też mam taką nadzieję i trzymam kciuki, żeby to się udało w przyszłym roku.

Wybrane dla Ciebie

Zobacz także

"Taniec z gwiazdami". Roksana Węgiel zatańczy z Kevinem. "Trzeba było go namawiać"
Roksana Węgiel i Kevin Mglej zrobili sobie symboliczne tatuaże. Wiemy jakie
Gosia Andrzejewicz wywołała sensację w kościele. Przyszła z żywą kurą. "Zdawałam sobie sprawę" [WIDEO]
Tylko w RMF FM. Robert Makłowicz dementuje plotki. "Ja nic takiego nie powiedziałem"

Gorący temat

Sydney Sweeney - aktorka, którą pokochały miliony. Gdzie możemy ją oglądać?
Sydney Sweeney to od pewnego czasu bardzo gorące nazwisko. 26-letnia aktorka cały czas angażuje się w nowe projekty filmowe i serialowe. W jakich produkcjach zdążyła już zagrać?

Reklama

Najnowsze wpisy

Nie przegap

Reklama