Jak donoszą zagraniczne media, do tragedii doszło w kąpielisku niedaleko miasta Yandina na australijskim Sushine Coast (Słoneczne Wybrzeże). Przy znajdujących się tam wodospadach (Wappa Falls) przebywała dwójka nastoletnich przyjaciół. W pewnym momencie 17-letnia Honor Ward poślizgnęła się i wpadła do wody. Porwał ją rwący nurt i nie udało się jej samodzielnie wypłynąć na powierzchnię. Na pomoc koleżance ruszył jej rówieśnik Beau Liddell. Chłopak wskoczył do wody, jednak wkrótce i on zniknął pod jej powierzchnią.
Portal People przekazał, że policja otrzymała zgłoszenie dotyczące topiącej się dziewczyny i przystąpiła do akcji poszukiwawczo-ratunkowej. Po 40 minutach służby znalazły ją martwą w wodzie. Prawie po 5 godzinach od wypadku policyjni nurkowie odnaleźli także ciało 17-latka.
Ojciec zmarłego Beau, przekazał serwisowi ABC, że „cała rodzina jest w rozsypce”.
To był właśnie taki typ człowieka. Nigdy nie myślał w pierwszej kolejności o sobie – mówił o nastolatku.
To nie pierwszy śmiertelny wypadek w tym miejscu
Ten sam portal podaje, że od 2007 roku w opisywanym kąpielisku doszło do co najmniej pięciu śmiertelnych wypadków. Wśród zmarłych były także osoby jeszcze przed 16. rokiem życia. The Guardian informuje, że w 2022 roku utonął tam 49-latek, który skoczył do wody za topiącym się synem. Jego udało się uratować.
W niedzielę w tym rejonie wystąpiły intensywne opady deszczu. Znajdujący się przy wodospadach znak ostrzegał turystów przed „silnymi prądami, głęboką wodą” i „nieprzewidywalnymi” warunkami. Ojciec zmarłej chłopca apelował, że „można zrobić o wiele więcej, niż tylko ustawić kilka małych znaków, informujących o niebezpiecznej wodzie”.