Anna Wendzikowska, matka dwóch córek, Kornelii i Antoniny, zawsze starała się budować szczęśliwe życie dla swoich dzieci, mimo burzliwego życia prywatnego i zawodowego. Jednak jej własne dzieciństwo, jak się okazuje, było dalekie od beztroski. Dziennikarka wspomina, że już od najmłodszych lat musiała mierzyć się z trudnościami, które odcisnęły piętno na jej dorosłym życiu. Od powrotu matki do szpitala tuż po jej narodzinach, przez śmierć dziadka, kiedy miała zaledwie rok, po trudne relacje z rodzicami i obecność alkoholu w domu.
Wendzikowska przyznaje, że przez długi czas próbowała „wybielić” swoich rodziców i wmawiać sobie, że jej dzieciństwo nie było aż tak złe. Dopiero proces terapeutyczny pozwolił jej na głębsze zrozumienie i akceptację swoich przeżyć. Od momentu zaprzeczenia, przez gniew i oskarżenie, aż po smutek i żałobę za idealnym dzieciństwem, którego nie doświadczyła - to droga, którą musiała przejść, aby móc się pogodzić z przeszłością.
Śmierć matki - moment przełomowy
Najbardziej wstrząsającym i przełomowym momentem w życiu Wendzikowskiej okazała się śmierć matki. Dziennikarka przyznaje, że to wydarzenie sprawiło, iż poczuła ogromną samotność i zmusiło ją do stanięcia w pełnej dorosłości z poczuciem, że niektórych rzeczy już nie da się zmienić.
Moja mama nie żyje. To wydarzyło się stosunkowo niedawno i nie mówiłam o tym jeszcze publicznie. Pożegnanie rodziców i stanięcie w pełnej dorosłości z poczuciem, że nie da się już niczego zmienić, naprawić i napisać inaczej, jest bardzo trudne (...) Po śmierci mamy poczułam ogromną samotność
- wyznała.